Już w drugiej minucie spotkania Arsenal pojawił się z piłką w szesnastce Kogutów, a Eberechi Eze piękną rzutnią podał do Declana Rice'a, który znalazł się w świetnej sytuacji do strzału, ale jego uderzenie wybronił Guglielmo Vicario. Potem Włoch miał dużo szczęścia, bo nabił Kevina Danso i prawie skończyło się bramką samobójczą.
Na Emirates dało się wyczuć atmosferę derbów, ale brakowało wielu sytuacji bramkowych. Arsenal kontrolował grę i zdecydowanie dominował na boisku, ale głęboka obrona Tottenhamu nie dopuszczała do groźnych sytuacji. Goście byli za to zupełnie bezzębni w ataku i w polu karnym gospodarzy pojawiali się tylko wtedy, gdy Vicario wykonywał rzuty wolne z połowy boiska długim kopnięciem do przodu.
Po dwóch kwadransach się jednak rozkręciło. Najpierw umiejętności Vicario sprawdził strzałem z rzutu wolnego Bukayo Saka, ale jego uderzenie Włoch jeszcze obronił.
Kilka minut później musiał już skapitulować po bramce Leandro Trossarda i cudownej asyście Mikela Merino. Hiszpan wypatrzył wbiegającego w pole karne Belga i podał mu idealnie w tempo, z perfekcyjnym wyczuciem. Ten przyjął piłkę, zdążył się z nią odwrócić do strzału i kopnął w kierunku bramki, a piłka po kontakcie z nogą Micky'ego van de Vena powędrowała do bramki. Arsenal był na prowadzeniu.
To jednak Kanonierom nie wystarczyło, ponieważ jeszcze przed przerwą podwyższyli oni prowadzenie. Piłkę na skraju szesnastki przyjął Eberechi Eze, który zgrabnym dryblingiem zrobił kilka kroków do przodu, przygotował sobie piłkę do strzału i mocnym uderzeniem pokonał zasłoniętego Vicario.
Ten gol miał szczególny wymiar, bo przecież Eze, który jest prywatnie kibicem Arsenalu, był latem bardzo blisko dołączenia do Spurs, ale w ostatniej chwili Arsenal przechytrzył derbowych rywali i zgarnął im zawodnika Crystal Palace sprzed nosa.
Okazało się jednak, że był to tylko początek koncertu, jaki ten zawodnik zagrał dzisiaj na Emirates. Na samym starcie drugiej połowy, bo w 46. minucie, Eze dostał podanie od Jurriena Timbera i posłał precyzyjny strzał blisko słupka bramki Vicario, notując dublet i rozpoczynając z impetem drugą połowę dla Arsenalu.
Tottenham był kompletnie bezradny, ale w dość nietypowych okolicznościach goście potrafili strzelić bramkę kontaktową. Martin Zubimendi stracił piłkę w środkowej części boiska, a kapitalnym strzałem z kilkudziesięciu metrów popisał się Richarlison, który wykorzystał, że David Raya był daleko od swojej linii bramkowej. Uderzenie było tak precyzyjne, że zmieściło się między poprzeczką a rękoma interweniującego Hiszpana, a Kanonierzy stracili czyste konto.
To jednak nie był ostatni akcent derbów, ponieważ ten należał do zwycięzców oraz indywidualnie do bohatera meczu. Eze otrzymał podanie od Trossarda i strzałem z podobnej odległości, co przy dwóch pierwszych bramkach, ponownie pokonał Vicario, skompletował hat-tricka i zaklepał sobie piłkę z tak prestiżowego meczu jako pamiątkę. Mało tego, kilka minut później Eze posłał kolejny celny strzał i był blisko czwartego gola.
Po 12. kolejce Premier League Arsenal ma więc sześć punktów przewagi w tabeli Premier League nad drugą Chelsea. Obie ekipy zmierzą się ze sobą w następny weekend.
