Chcąc umocnić się za plecami Liverpoolu, Arsenal musiał na swoim boisku odeprzeć aspiracje Aston Villi. The Villans nie mogą zadomowić się na czołowych lokatach i – w porównaniu do zeszłego sezonu – wykazują braki w skuteczności. Na Emirates faworyt był więc jasny: Kanonierzy.
Sprawdź szczegóły meczu Arsenal – Aston Villa

Arsenal prowadził na życzenie Aston Villi
To właśnie miejscowi narzucali rytm od pierwszych fragmentów i byli bliżsi otwarcia wyniku, choćby po strzale Gabriela, gdy od pleców leżącego Emiliano Martineza piłka wyszła poza światło bramki. W odpowiedzi Ian Maatsen oddał strzał z dobitki w 13. minucie, który okazał się pierwszą i ostatnią celną próbą The Villans do przerwy. Sam Maatsen grał zresztą średnie minuty i po 45 minutach nie wrócił już z szatni.
Zanim do tego doszło, Kanonierzy zdołali otworzyć wynik w 35. minucie. Trossard centrował, a Gabriel Martinelli uderzał z niedużej odległości. Dibu bronił na raty, z których ta druga miała miejsce już za linią bramkową. Arbiter szybko potwierdził i Emirates świętowało prowadzenie, które bez przeszkód dotrwało do przerwy.
Gasnąca szybko Villa musiała przegrupować się w przerwie i wydawało się, że Digne za Maatsena nie wystarczy jako bodziec do zmian. To wrażenie spotęgowała sytuacja z 55. minuty, kiedy ponownie dośrodkował Trossard, a tym razem precyzyjny ostatni kontakt zaliczył Kai Havertz. Wprawdzie piłka trąciła łydkę Martineza, ale golkiper nie mógł tego obronić.
Stracili wygraną na życzenie własne
Prowadzenie Kanonierów wydawało się już komfortowe i chyba zbyt komfortowo poczuli się gospodarze. A może to goście wrzucili gwałtownie wyższy bieg po kwadransie drugiej części? Jak w zegarku, w 60. minucie Digne znalazł Tielemansa, a ten zapewnił gola kontaktowego, by minutę później huknąć w słupek. Ulga Arsenalu nie utrzymała się długo, w 68. minucie głęboka wrzutka znalazła świetnie ustawionego Olliego Watkinsa, który od poprzeczki pokonał Rayę.
Z 0:2 do 2:2 w mniej niż 10 minut, a w finałowym kwadransie Unai Emery wyraźnie chciał powalczyć o komplet punktów, wprowadzając Jhona Durana. W emocjonującej końcówce pierwszy uderzył jednak Lamare Bogarde, którego proste uderzenie z dystansu Raya bronił z niemałym kłopotem.
Po drugiej stronie luźną piłkę przejął Mikel Merino i pokonał Martineza, ale 3:2 na tablicy nie utrzymało się długo – VAR widział rękę Havertza, która zmieniła lot piłki. Ten sam Merino ustrzelił następnie słupek, a Trossarda zatrzymał Martinez. Ten sam Trossard pomylił się w 96. minucie i więcej ugrać się już nie udało. Arsenal gubi punkty niejako na własne życzenie, co z pewnością wywoła uśmiechy na północy, gdzie Liverpool umacnia się na szczycie.
