Zawodnicy obu zespołów nie dali szansy kibicom na spokojne wejście w mecz i lekką rozgrzewkę przed największymi emocjami, bo Josko Gvardiol już po 30 sekundach gry popełnił koszmarny błąd i wypuścił sam na sam Jhona Durana na pojedynek ze Stefanem Ortegą. Kolumbijczyk, który zwykle nie myli się w takich sytuacjach, tym razem źle uderzył futbolówkę i spokojnie dał możliwość Niemcowi na udaną interwencję.
Ten jednak szybko musiał się pozbierać, bo piłka wylądowała w narożniku boiska, a po dośrodkowaniu pod jego bramkę Pau Torres uderzył głową i Ortega musiał wznieść się na wyżyny swoich umiejętności, by zatrzymać piłkę, która w większości minęła już linię jego bramki. Niemiec nie dopuścił jednak, by futbolówka cała znalazła się po stronie bramki i zatrzymał uderzenie w ostatnim możliwym momencie.
Po szturmie ze strony gospodarzy, nieco obudzili się goście, ale niemal wszystkie akcje grali oni przez będącego na lewym skrzydle Jacka Grealisha. Anglik wchodził w pojedynki z Mattym Cashem i dość łatwo radził sobie z reprezentantem Polski, ale sam nie był w stanie wykreować żadnego zagrożenia, a inni ofensywni piłkarze Obywateli byli po prostu niewidoczni.
W 16. minucie doszło do punktu kulminacyjnego pierwszej połowy, gdy Aston Villa wyprowadzając akcję od swojej bramki błyskawicznie przeniosła akcję do ofensywy. Youri Tielemans umiejętnie obrócił się z piłką przy linii środkowej i pięknie wypuścił do ataku Morgana Rogersa, ten dograł do bignącego razem z nim Durana, a Kolumbijczyk tym razem znalazł sposób na Ortegę i wyprowadził zespół z Birmingham na prowadzenie.
Wówczas gospodarze mogli się cofnąć, a piłką operowali goście, ale wciąż natrętnie grali przez Grealisha. Temu udało się w końcu wywalczyć żółtą kartkę dla Casha, który tylko do przerwy trzykrotnie go faulował, ale nie był w stanie zagrozić Emiliano Martinezowi. Groźny strzał oddawali co prawda Phil Foden czy Josko Gvardiol, ale nie były to idealne strzały oddawane z przygotowanych pozycji.

Druga połowa nie przyniosła żadnego przełomu ze strony będących w kryzysie obrońców tytułu. Wszystko zaczęło się bowiem praktycznie od kopii akcji bramkowej, z tym że Rogers i Duran zamienili się rolami, a Kolumbijczyk nie zdecydował się podawać do kolegi, tylko sam trafił do siatki, a Manchester City uratowała chorągiewka sędziego, ponieważ napastnik Aston Villi był na spalonym. Samo wejście w drugą połowę dawało jednak do myślenia Pepowi Guardioli.
Niedługo później gospodarze po raz kolejny zasygnalizowali, że tylko jednobramkowe prowadzenie ich nie interesuje. Znów aktywny w ofensywie był Rogers, który po szybkiej akcji w polu karnym dostał okazję do strzału, ale wycelował w słupek.
Poprawił się po upływie godziny gry, gdy w swoim stylu pociągnął z piłką przy nodze od swojej połowy boiska, oddał futbolówkę do Johna McGinna, ten oddał mu ją już na linii szesnastego metra od bramki rywala, a Anglik strzałem lewą nogą pokonał Ortegę.
Mistrzowie Anglii byli po prostu bezradni. W ich grze nie działało praktycznie nic i w drugiej połowie nie byli oni w stanie wyprowadzić niemal żadnej okazji bramkowej. Niemal, ponieważ w doliczonym czasie gry wymiar kary zmniejszył Phil Foden, który pazernie poszedł na piłkę w szesnastce gospodarzy, wykorzystał błąd Lucasa Digne i strzelił honorową bramkę.
Porażka z Aston Villą z perspektywy zespołu Guardioli oznacza spadek na szóste miejsce w tabeli ligowej, a także pogorszenie ostatniego bilansu do tylko jednego zwycięstwa w aż dwunastu meczach we wszystkich rozgrywkach.
