Aston Villa była oczywiście faworytem spotkania z beniaminkiem na swoim stadionie, chociaż w tym sezonie forma zespołu reprezentującego Anglię w Lidze Mistrzów nie jest aż tak wysoka jak w ubiegłych rozgrywkach.
Dzisiaj The Villans grali w nieco eksperymentalnym składzie, ponieważ za żółte kartki zawieszony był Morgan Rogers, czyli absolutnie stały punkt pierwszej jedenastki w zespole, zawieszenie za czerwoną kartkę odbywał Jhon Duran, czyli rewelacja strzelecka ostatnich miesięcy na Villa Park, a kontuzję złapał Pau Torres, czyli pierwszy stoper w układance Unaia Emery'ego.
Nawet takie braki kadrowe nie mogą jednak tłumaczyć bierności Aston Villi w pierwszej połowie. Spotkanie stało na bardzo słabym poziomie, ale o ile postawę gości, którym wynik 0:0 dawał cenny punkt, możemy jeszcze zrozumieć, tak gospodarze grali bardzo słabe zawody. Jedynym celnym strzałem do przerwy popisał się tuż przed przerwą Cash, ale tę próbę spokojnie obronił Stolarczyk.

Zdecydowanie więcej emocji mieliśmy w drugiej połowie. Pierwszy jej takt należał do gości, ponieważ to Stephen Mavididi planował jako pierwszy wpisać się na listę strzelców, ale przy swoim uderzeniu trochę się pomylił.
Niewiele minut później bramka wpadła jednak do siatki po drugiej stronie boiska. Do bezpańskiej piłki na granicy pola karnego doskoczył Ross Barkley i mocny uderzeniem po ziemi nie dał szans Stolarczykowi.
Gdy wydawało się, że Aston Villa spokojnie zaksięguje dziś sobie trzy punkty w starciu z dość bezbarwnym rywalem, goście wyprowadzili nas z błędu. Przeprowadzili sprawną akcję prawą stroną za sprawą Jordana Ayew, który znalazł w polu karnym wbiegającego Jamiego Vardy'ego. Z jego uderzeniem poradził sobie jeszcze Emiliano Martinez, ale przy dobitce Mavididiego nie był już w stanie zareagować i Lisy znów trzymały w garści cenny punkt.
Gospodarze znów musieli się więc zmotywować, a kreowanie i finalizowanie akcji ofensywnych nie wychodziło im najlepiej. Na szczęście jednak stać ich było na jeszcze jeden zryw. Ian Maatsen dograł z lewej strony, a tuż przed Stolarczykiem pojawił się Leon Bailey, który z bliskiej odległości pokonał polskiego bramkarza i w 76. minucie ustalił wynik rywalizacji.
Tym samym zespół Emery'ego wykonał swój obowiązek i nie stracił punktów z przedostatnim zespołem tabeli ligowej.