Leicester - Brentford 0:4
Podczas inauguracyjnej aktywności Lisów wydawało się, że zakończą passę pięciu meczów ligowych u siebie bez zdobycia bramki, ale Mark Flekken obronił strzał Jamiego Vardy'ego.
Wszelkie pozytywne odczucia dla Leicester okazały się jednak przedwczesne, gdyż świetne podanie Damsgaarda wyłączyło gospodarzy z gry i pozwoliło Yoane Wissowi wpakować odbitą piłkę do siatki.
Brentford podwoiło swoje prowadzenie w 27. minucie za sprawą Bryana Mbeumo, który odebrał piłkę na skraju pola karnego, rozprowadził ją do środka i strzałem minął Madsa Hermansena.
The Foxes nie byli wcale stabilni z tyłu i pięć minut później ponownie stracili bramkę, gdy Norgaard główkował pod minimalną presją po dośrodkowaniu Mbeumo z rzutu rożnego. Gdy zbliżała się połowa meczu, wielu kibiców gospodarzy opuściło już King Power Stadium i nie widziało strzału Kevina Schade, który trafił w poprzeczkę.
Po przerwie, gdy Leicester przegrywało swój ósmy mecz u siebie w tym sezonie ligowym, przywitała ich nieco chłodna atmosfera. Gdy mecz zbliżał się do końca, Brentford prawie dołożyło kolejną bramkę za sprawą rezerwowego Jehora Jarmoljuka, ale Hermansen po raz kolejny świetnie obronił.

Czwarty i ostatni gol padł, gdy Fábio Carvalho skierował piłkę do siatki z bliskiej odległości w 89. minucie po dobrej pracy Mbeumo. Deszcz doskonale oddał nastroje w Leicester, które ostatecznie poniosło 10. porażkę w 11 meczach ligowych.
Tymczasem niezwykły zwrot formy na wyjeździe pomógł drużynie trenera Thomasa Franka awansować do górnej połowy tabeli.