Tottenham przystępował do meczu z beniaminkiem z Burnley trzy dni po spotkaniu o Superpuchar UEFA, ale to oczywiście nie zdejmowało z londyńskiego klubu łatki zdecydowanego faworyta.
Strzelanie już w 10. minucie rozpoczął Richarlison, który wykorzystał podanie z prawej strony boiska od Mohammeda Kudusa i spokojnym uderzeniem w długi róg pokonał Martina Dubravkę. Po tym golu ofensywa Spurs nieco stanęła, a goście próbowali się odgryźć, ale do przerwy bramek już nie oglądaliśmy.
W drugiej połowie Koguty zdecydowanie zdominowały wydarzenia na boisku. Po godzinie gry Kudus znowu podawał do Richarlisona, ale tym razem było to dośrodkowanie górą, w dodatku lekko za plecy Brazylijczyka. Ten wykorzystał takie zagranie, złożył się do uderzenia nożycami, trafił czysto w futbolówkę i mógł się cieszyć z kapitalnego gola.
Wynik kilka minut później ustalił Brennan Johnson, a Spurs mogą cieszyć się z kompletu punktów na otwarcie kampanii.
Sensacyjny przebieg miało spotkanie na Stadium of Light, gdzie spragnieni piłki na najwyższym poziomie rozgrywkowym fani Sunderlandu mogli celebrować wysokie zwycięstwo swojego zespołu nad West Hamem.
Pierwsza połowa nie przyniosła bramek, a wynik w 61. minucie bardzo precyzyjnym uderzeniem głową otworzył Eliezer Mayenda. Napastnik Czarnych Kotów uderzył tuż obok słupka, poza zasięgiem Madsa Hermansena. Chwilę później oglądaliśmy swego rodzaju powtórkę z rozrywki z perspektywy bramkarza Młotów, ponieważ wtedy podobnym uderzeniem popisał się Daniel Ballard, a gospodarze mieli już bardziej komfortowe prowadzenie.
W końcówce goście rzucili się do ofensywy, a wykorzystał to Wilson Isidor, który strzałem z granicy pola karnego ustalił wynik na 3:0 i prawdopodobnie spowodował wielkie święto w sobotni wieczór na ulicach Sunderlandu, ponieważ klub z tego miasta wrócił do Premier League z przytupem.

Największą dramaturgię miało jednak spotkanie na The Amex w Brighton, gdzie gospodarze podejmowali Fulham. Mewy wyszły na prowadzenie po wykonanym rzucie karnym w 55. minucie, ale straciły zwycięstwo w szóstej, czyli ostatniej doliczonej minucie do drugiej połowy za sprawą gola Rodrigo Muniza, który wyrównał na 1:1.