Więcej

Flashback: ostatni domowy mecz słynnych Busby Babes przed katastrofą w Monachium

Kibice pod pomnikiem katastrofy lotniczej w Monachium na Old Trafford.
Kibice pod pomnikiem katastrofy lotniczej w Monachium na Old Trafford.Adam Vaughan / EPA / Profimedia
14 stycznia 1958 roku 60 000 widzów na Old Trafford oglądało, jak Manchester United pokonuje Crvenę zvezdę Belgrad 2:1 w meczu otwierającym ćwierćfinał Pucharu Europy Mistrzów Krajowych (CEF). Nikt z obecnych nie wiedział, że był to ostatni raz, kiedy zobaczył większość swoich ulubieńców. Trzy tygodnie później drużyna trenera Matta Busby'ego udała się do Belgradu na rewanż. To był ostatni rok słynnych Busby Babes przed fatalną katastrofą w Monachium.

Tuż po II wojnie światowej Busby został mianowany trenerem Manchesteru United i stał się synonimem sukcesu klubu. W 1952 roku United zdobyli swój pierwszy tytuł od 1911 roku i dopiero trzeci w swojej historii. W latach 50. odnieśli wiele innych wspaniałych triumfów. Busby bardzo wierzył w młodych zawodników, dlatego jego drużyna zyskała przydomek Busby Babes i świętowała dwa kolejne tytuły w 1956 i 1957 roku.

Sezon 1957/58 również przebiegł zgodnie z planem, a drużyna zajęła pierwsze miejsce w ligowej tabeli i wyeliminowała irlandzki Shamrock Rovers w pierwszej rundzie PMEZ. W kolejnym etapie pokonali silną Duklę Praha, by w ćwierćfinale zmierzyć się z jugosłowiańską Crveną Zvezdą Belgrad.

W meczu otwarcia na Old Trafford, United zmienili wynik z 0:1 w połowie meczu na 2:1 i polecieli do Belgradu, aby bronić swojego zwycięstwa. Dzięki świetnej pierwszej połowie prowadzili 3:0 - Bobby Charlton strzelił dwa gole, a Dennis Viollet jednego. Dzięki bramkom swoich dwóch największych gwiazd, Busby Babes cieszyły się już z awansu do półfinału.

Chociaż Crvena Zvezda zdołała wyrównać na 3:3 w drugiej połowie, United byli zachwyceni swoimi postępami, a ze średnią wieku wynoszącą 22 lata mówiono o nich jako o drużynie, która zdominuje europejski futbol w nadchodzących latach. Ale podróż powrotna z Jugosławii zamieniła się w tragedię...

Katastrofa w Monachium

Dzień po meczu w Belgradzie, w czwartek 6 lutego 1958 roku, samolot British European Airways z piłkarzami, zarządem Manchesteru City, kilkoma dziennikarzami i kibicami na pokładzie musiał wylądować w Monachium, by uzupełnić paliwo. Podróż do domu z miejsca meczu była zbyt długa dla maszyny i zaplanowano międzylądowanie.

Jednak lutowa pogoda przyniosła na lotnisko w Monachium dużo śniegu. Zamienił się on w błoto pośniegowe, co utrudniło manewrowanie samolotem po pasie startowym. Lądowanie zakończyło się sukcesem, ale kiedy piloci próbowali wystartować po zatankowaniu, nie było to możliwe. Pierwsza próba musiała zostać przerwana, a druga nie była lepsza. Będąc pod presją harmonogramu lotów i nie chcąc pozostać w tyle, częściowo z powodu słynnych piłkarzy, postanowili dołożyć wszelkich starań po raz trzeci.

Oblodzone błoto pośniegowe na pasie startowym nie pozwoliło im jednak nabrać prędkości niezbędnej do startu. Maszyna uderzyła w barierę śnieżną, a gdy przebiła się przez ogrodzenie lotniska, jej lewe skrzydło oderwało się. Kadłub zatrzymał się po uderzeniu w pobliski dom.

Obawiając się, że samolot może eksplodować, pilot James Thain, który wyszedł z katastrofy bez poważnych obrażeń, zaczął pomagać pasażerom. Bramkarz Harry Gregg również natychmiast zaczął ewakuować innych, choć na chwilę stracił przytomność. Zszokowany bramkarz, z krwawiącą głową i unieruchomioną ręką, uratował wielu pasażerów, w tym kolegów z drużyny Bobby'ego Charltona (wówczas 20-letniego) i Violleta.

Po chwili samolot rzeczywiście stanął w płomieniach, podobnie jak dom, w który się uderzył. Na szczęście nikt z sześcioosobowej rodziny, do której należał dom, nie znajdował się wówczas w środku. We wraku maszyny, wręcz przeciwnie, było wiele ofiar. W sumie 20 pasażerów zginęło na miejscu, a trzech innych zmarło później z powodu odniesionych obrażeń. Wśród 23 tragicznie zmarłych było ośmiu zawodników i trzech członków zarządu United.

Dwudziestu jeden pasażerów przeżyło wypadek, ale wielu z nich do końca życia odczuwało skutki odniesionych obrażeń. Johnny Berry i Jackie Blanchflower nigdy nie wrócili do futbolu. Na szczęście siedmiu innych graczy, w tym bramkarz Gregg - bohater, który uratował życie wielu osobom - było w stanie kontynuować karierę.

Zawodnicy, którzy stracili życie
Zawodnicy, którzy stracili życieManchester United

Sam Busby również dochodził do siebie po poważnych urazach. Podczas gdy pozbierał się fizycznie, zmagał się ze swoją psychiką. Obwiniał siebie. Chciał powiedzieć pilotom, by nie latali i poczekali na lepsze warunki, ale ostatecznie milczał i nie odważył się ingerować w ich działania.

Zdrowie rannych, którzy przeżyli, również ciążyło mu na sercu. Odwiedzał ich w szpitalu i czasami musiał ich okłamywać i mówić im, że ich koledzy z drużyny mają się dobrze, mimo że nie żyją. Dlatego też Busby rozważał odejście z klubu, ale ostatecznie został przekonany do pozostania przez żonę, która powiedziała mu, że musi kontynuować, aby uczcić pamięć zawodników i kolegów, którzy stracili życie w Monachium.

Dokładnie 10 lat po katastrofie, wciąż pod wodzą Busby'ego, Manchester wygrał najbardziej prestiżowe wówczas rozgrywki klubowe - PMEZ. W finale pokonali Benficę Lizbona ze słynnym Eusébio w składzie 2:1 po dogrywce. Oba gole strzelił Bobby Charlton... To był bardzo emocjonalny mecz dla niego i Busby'ego. Triumf dał im obu i społeczności United ogromną satysfakcję.

Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen