Początek meczu nie zwiastował tak drastycznego scenariusza dla gospodarzy, ponieważ pierwszą dobrą sytuację miał Alexis Mac Allister. Defensorzy przyjezdnych poradzili sobie jednak z tym zagrożeniem.
Później jednak gracze Nottingam potrafili coraz częściej meldować się w okolicy pola karnego The Reds. Chociaż przy wejściu Ibrahimy Sangare, który padł w szesnastce Liverpoolu, gościom jeszcze nie udało się stworzyć realnego zagrożenia, a sędzia nie podyktował dla nich rzutu karnego.
W 33. minucie gospodarzy nikt już jednak nie uratował. Po dośrodkowaniu ze stałego fragmentu gry piłka spadła pod nogi Murillo, który szybko oddał strzał na bramkę Alissona i nie dał Brazylijczykowi żadnych szans. Bramka była jeszcze analizowana przez VAR pod kątem ewentualnego absorbowania uwagi bramkarza przez Dana Ndoye'a, ale finalnie została uznana i goście cieszyli się z prowadzenia.

Minęły zaledwie dwie minuty i piłka znów zatrzepotała w bramce The Reds. Tym razem umieścił ją tam Igor Jesus, ale tym razem arbiter odwołał to trafienie, ponieważ napastnik Nottingham jego zdaniem przy przyjęciu futbolówki przed strzałem pomagał sobie ręką. Mieliśmy więc dwie kontrowersje w odstępie dwóch minut, które zakończyły się jedną bramką dla gości.
Kibice Liverpoolu mieli pewnie nadzieje, że Slot w przerwie poukłada zespół, wskaże zawodnikom co mają poprawić i zmobilizuje ich przed drugą połową. Bardzo szybko przekonali się jednak, że prawdopodobnie jest gorzej niż myśleli.
Już w pierwszej minucie po gwizdku na drugą połowę Neco Williams znalazł się z piłką w polu karnym gospodarzy i wystawił futbolówkę do Nicolo Savony, który został nieoczekiwanym bohaterem, pakując ją w bramce i dając Nottingham dwubramkowe prowadzenie na obiekcie mistrzów Anglii.
W kolejnych minutach w barwach gospodarzy zobaczyliśmy szereg zmian, a Slot zdecydował się nawet na wycofanie Ibrahimy Konate i posłanie w bój kolejnego napastnika, czyli Hugo Ekitike. Liverpool nie był jednak w stanie kreować sobie dobrych okazji na gole. Aktywny był Mohamed Salah, który próbował brać grę w ofensywie na siebie, ale nie szło za tym nic konkretnego.
Wreszcie w 78. minucie Nottingham wbiło gwóźdź do trumny i odebrało gospodarzom wszelkie złudzenia o ewentualnym powrocie do tego spotkania. Omar Hutchinson przedarł się prawą stroną pola karnego, oddał strzał, z którym poradził sobie Alisson, ale Brazylijczyk odbił go pod nogi Morgana Gibbsa-White'a, który dobił The Reds i ustalił wynik na 3:0.
Na ten moment obrońcy tytułu są więc na dopiero 11. miejscu w ligowej tabeli, a do końca 12. kolejki mogą spaść na jeszcze dalsze pozycje. Nottingham dzięki zwycięstwu wydostało się za to ze strefy spadkowej.
