Manchester City nie miał żadnych problemów z pokonaniem na Etihad Sunderlandu, który jest swego rodzaju rewelacją tego sezonu Premier League, ale jednak lwią część punktów zdobył na swoim obiekcie, radząc sobie zdecydowanie gorzej na wyjazdach. Ekipa Pepa Guardioli wygrała 3:0.
Strzelcy bramek byli jednak w dużej mierze niespodziewani. Wynik otworzył bowiem Ruben Dias. Jeżeli ktoś nie oglądał meczu, to po takiej informacji spodziewa się pewnie gola głową Portugalczyka. Nic z tych rzeczy! Obrońca Obywateli odpalił petardę zza pola karnego pod poprzeczkę w stylu legendarnego wręcz gola Vincenta Kompany'ego sprzed kilku dobrych lat.
Kilka minut później na liście strzelców mieliśmy już drugiego stopera Manchesteru City, bo po rzucie rożnym piłkę do bramki skierował Josko Gvardiol. W drugiej połowie wynik ustalił Phil Foden, który głową wykończył kapitalne podanie raboną Rayana Cherkiego. Po tej sytuacji liderzy gospodarzy opuścili boisko, a wynik był dla nich bezpieczny.
Bournemouth - Chelsea 0:0
Już w czwartej minucie do siatki Roberta Sancheza trafił Antoine Semenyo, ale gol ten nie został uznany przez spalonego, a po niemal dwóch godzinach okazało się, że kibice na Vitality Stadium nie obejrzeli dzisiaj żadnej bramki.
Koszmarne pudło z bliska zanotował Evanilson, który jest w tym sezonie wyjątkowo nieskuteczny, bramkarza Wisienek sprawdzał Alejandro Garnacho, a swoją okazję miał Marcus Tavernier, ale piłka nie chciała wpaść do bramki żadnej z drużyn.

Newcastle - Burnley 2:1
Ciekawe sceny miały miejsce na St. James's Park, gdzie gospodarze byli murowanymi faworytami konfrontacji z beniaminkiem z Burnley. W 31. minucie byliśmy bowiem świadkami niesamowicie rzadkiej sytuacji - Bruno Guimaraes strzelił gola bezpośrednio z rzutu rożnego i wyprowadził Sroki na prowadzenie.
Kilka minut później czerwoną kartkę za faul tuż za polem karnym i pozbawienie Anthony'ego Elangi świetnej sytacji obejrzał Lucas Pires, a tuż przed zejściem do szatni Anthony Gordon wykorzystał rzut karny za kuriozalną rękę obrońcy Burnley we własnej szesnastce.
Gdy w drugiej połowie, gdy mecz powoli się kończył i nikt nie spodziewał się już żadnych emocji, sędzia podyktował rzut karny dla gości, a Zian Flemming wykorzystał jedenastkę, jednak na więcej Burnley nie było dzisiaj stać.
Everton - Nottingham 3:0
Mało kto mógł podejrzewać, że starcie to będzie aż tak jednostronne. Już w 2. minucie gospodarze dali jednak radość swoim kibicom, choć w zasadzie zrobił to jednak zawodnik gości - Nikola Milenković wpakował piłkę do własnej bramki.
Tuż przed przerwą swoje premierowe trafienie w Premier League zanotował z kolei Thierno Barry, który dostał w kontrataku piłkę od Ilimana Ndiaye i wreszcie wykorzystał jedno z wielu w tym sezonie zagrań Senegalczyka.
Wynik już po przerwie ustalił trafieniem po zamieszaniu po stałym fragmencie gry Kiernan Dewsbury-Hall, a Nottingham było zupełnie bezbarwne.
Tottenham - Brentford 2:0
Thomas Frank i jego Koguty wygrali z byłym pracodawcą Duńczyka i odczarowali tym samym Tottenham Hotspur Stadium, na którym w tym sezonie szło im jak po grudzie.
Bohaterem spotkania został Xavi Simons, który asystował przy bramce Richarlisona w pierwszej połowie, a następnie sam zdobył gola, który ustalił wynik meczu.
