Nawet najkrótsza seria słabszych wyników prowadzi do pochopnych decyzji ze strony zarządów lub właścicieli, którzy powinni mieć więcej rozsądku. Nie da się oczekiwać, że menedżerowie, którzy dopiero co obejmują stanowisko, odmienią drużynę w kilka tygodni czy miesięcy. Aby naprawdę odmienić klub, który zawodzi na boisku, potrzeba co najmniej trzech-czterech okienek transferowych.
Okres od 18 miesięcy do dwóch lat powinien wystarczyć, by nowy trener sprowadził własnych zawodników i wdrożył swój styl gry w zespole. Przykładem właściwego podejścia jest sposób, w jaki Liverpool zatrudnił Jurgena Kloppa. Krótkoterminowy ból dla długoterminowych korzyści. Nie chodzi o zatrudnianie i zwalnianie dla samej zasady.
Clearlake Capital zatrudnia i zwalnia w Chelsea
Pod rządami Clearlake Capital Chelsea postępuje zupełnie inaczej niż Liverpool, jeśli chodzi o wybór menedżerów.
Thomas Tuchel szybko został zwolniony ze Stamford Bridge, a jego miejsce zajął Potter, który wytrzymał niecałe osiem miesięcy, wygrywając 12 z 31 spotkań, w których Chelsea zdobyła zaledwie 33 bramki, tracąc 31. Frank Lampard wrócił do klubu jako tymczasowy trener, ale w tej roli wygrał tylko jeden z 11 meczów.
Później zatrudniono Mauricio Pochettino, który mimo jednego z najlepszych wskaźników zwycięstw (51%), po 10 miesiącach rozstał się z klubem za porozumieniem stron.
Ta decyzja sprawiła, że Enzo Maresca opuścił Leicester City, któremu właśnie pomógł awansować do Premier League i został czwartym trenerem pierwszego zespołu Chelsea w ciągu trzech lat rządów Clearlake.
Minęło 15 miesięcy i historia znów się powtarza, bo pojawiają się mocne plotki, że nawet Maresca może być już niepotrzebny, zaledwie kilka miesięcy po zdobyciu Klubowego Mistrzostwa Świata, które dało Chelsea tytuł „mistrza świata”.
Maresca na krawędzi?
Po dziewięciu kolejkach tego sezonu drużyna z zachodniego Londynu zajmuje dziewiąte miejsce, tracąc osiem punktów do lidera – Arsenalu. Wyraźnie widać, że cztery zwycięstwa, dwa remisy i trzy porażki, w tym przegrana w ostatniej minucie z Sunderlandem, sprawiły, że zarząd zaczyna być coraz bardziej nerwowy.
Mimo to Maresca może pochwalić się wskaźnikiem 63,2% zwycięstw – najlepszym w erze Clearlake – co oznacza, że wygrał 48 z 76 meczów, 11 zremisował, a przegrał tylko 17, zdobywając 164 bramki. To tyle samo goli, ile zdobył Tuchel w trakcie swoich 97 spotkań pod rządami Abramowicza i Clearlake.
Iraola na celowniku Chelsea
Według doniesień, genialny Andoni Iraola z Bournemouth jest obecnie obiektem zainteresowania Clearlake. Bask poprowadził „Wisienki” na drugie miejsce w tabeli, przegrywając tylko jeden mecz w sezonie 25/26.
Awans Bournemouth jest tym bardziej imponujący, że latem klub stracił trzech z czterech obrońców oraz bramkarza.
Kiedy Iraola przejmował klub w 2023 roku, nie wygrał żadnego z pierwszych dziewięciu spotkań. Co zrobił zarząd Bournemouth? Wsparł swojego trenera. Nie wręczył mu wypowiedzenia. To lekcja, z której Chelsea powinna wyciągnąć wnioski.
Później Iraola poprowadził drużynę do sześciu zwycięstw w kolejnych siedmiu meczach i na stadionie Vitality wszystko zaczęło się układać. Drużyna prezentowała się dobrze. Solidna w defensywie, kreatywna w środku pola i groźna w ataku. W zasadzie tak samo jak obecnie.
Bournemouth solidne, choć bez fajerwerków
Patrząc na całkowity bilans Iraoli w Bournemouth, prowadził zespół w 97 meczach, odnosząc 39 zwycięstw, 24 remisy i 34 porażki, zdobywając 151 bramek i tracąc 138, co daje przyzwoity wskaźnik zwycięstw na poziomie 40,2%.
To solidne, choć nie spektakularne statystyki, ale trzeba docenić rozmiar klubu Bournemouth i przypomnieć sobie styl gry, jaki prezentują drużyny Iraoli, który naprawdę przyciąga uwagę. Piłka nożna to przecież wciąż branża rozrywkowa.

Zawodnicy mają swobodę wyrażania siebie i kreatywności, a w strukturze zespołu jest miejsce na indywidualność. Dzięki takiemu podejściu Bask zyskał pełne zaangażowanie piłkarzy, a posiadanie w składzie takich graczy jak Antoine Semenyo w najwyższej formie to dodatkowy atut.
Czy Iraola naprawdę potrzebuje tych kłopotów?
Jako uczeń Marcelo Bielsy, pod którym grał w Athletiki Bilbao, Iraola wyraźnie czerpie z jego filozofii.
Agresywny pressing, wahadłowi często angażujący się w ofensywę i otwierający przestrzenie, a także bezpośredni zawodnicy w środku pola, którzy obsługują napastników... to przepis na sukces, który wymagał dwóch lat pracy, by Bournemouth znalazło się w obecnym miejscu.

Kontrakt Iraoli wygasa z końcem sezonu, więc jeśli „Wisienki” chcą, by kontynuował dobrą pracę na południowym wybrzeżu, muszą działać szybko.
Pytanie, które musi sobie zadać sam Iraola, brzmi: czy naprawdę chce być kolejnym na taśmie trenerskiej Chelsea, gdzie oczekuje się natychmiastowych sukcesów kosztem czasu na budowanie zespołu, który mógłby rywalizować z legendarną, efektowną drużyną „The Blues” z lat 70., znaną jako „Królowie King's Road”?

