Ostatnie trzy domowe mecze Tottenhamu w Premier League to wyniki 2:2, 3:6 i 3:4, więc nic dziwnego, że wszyscy postronni obserwatorzy ostrzyli sobie zęby na kolejny mecz Kogutów na Tottenam Hotspur Stadium i kolejny wysyp bramek. I po pierwszych kilku minutach na pewno nie byli zawiedzeni.
Już w czwartej minucie kibice na londyńskim obiekcie krzyczeli z radości, bo po pięknym dośrodkowaniu Pedro Porro w polu karnym znalazł się Dominic Solanke, który umiejętnie strzelił blisko słupka, zupełnie poza zasięgiem stojącego w bramce Martina Dubravki, dając prowadzenie gospodarzom.
Ku niezadowoleniu miejscowych widzów, nie musieliśmy jednak długo czekać na odpowiedź przyjezdnych. Nacisnęli oni mocnym pressingiem na wychodzących ze swojego pola karnego rywali, a piłkę przejął Joelinton. Sęk w tym, że zrobił to ręką, a analiza VAR wykazała, że gol został zdobyty prawidłowo, co może budzić kontrowersje. Brazylijczyk rozegrał do swojego rodaka - Bruno Guimaraesa, ten wpuścił płynnym podaniem w pole karne Anthony'ego Gordona, a Anglik strzałem po dalszym słupku doprowadził do wyrównania.
Będący na trybunach Thomas Tuchel, który od 1 stycznie jest selekcjonerem reprezentacji Anglii, mógł być naprawdę zadowolony z formy strzeleckiej swoich kadrowiczów.
Takich nastrojów nie mogli mieć za to fani Tottenhamu, bo ich drużyna grała w pierwszej połowie po prostu słabo. Dała się zupełnie zdominować rywalom i przyjmowała kolejne ciosy. Najpierw strzał Gordona obronił debiutant między słupkami Brandon Austin, w świetnej sytuacji o centrymetry pomylił się Alexander Isak, aż w końcu Szwed w podobnej sytuacji wykorzystał błąd Radu Dragusina przy zagraniu przed bramkę od Jacoba Murphy'ego i strzelił w prostej sytuacji na 2:1. Ange Postecoglou znów miał wiele problemów do rozwiązania przed drugą częścią gry.

Australijczykowi udało się jednak zmotywować swoich zawodników do odważniejszej gry, bo to oni stworzyli sobie pierwsze groźne sytuacje w drugiej części meczu. Z dystansu strzelał bowiem Pape Matar Sarr, a po interwencji Dubravki do futbolówki pierwszy dobiegł Brennan Johnson i wycelował w słupek.
Sroki regularnie próbowały jednak ruszać ze swoimi atakami, tuż przed upływem godziny na meczowym zegarze mieliśmy kolejną kontrowersyjną sytuację. Gordon dryblował w szesnastce rywali, gdy nagle zderzył się ze ścianą, którą w tym przypadku był Dejan Kulusevski. Po odbiciu się od Szweda skrzydłowy Newcastle leżał na murawie z zakrwawionym nosem. Sędzia nawet nie analizował sytuacji na powtórkach pod kątem rzutu karnego.
Im bliżej było końca spotkania, tym bardziej londyńczycy próbowali doprowadzić do wyrównania. Kulusevski strzelił jednak zbyt przewidywalnie dla Dubravki, James Maddison minimalnie pomylił się uderzając z dystansu, a Sergio Reguillon kończył niesamowitą akcję Spurs, w której niemal w polu bramkowym wymieniało piłkę aż czterech zawodników gospodarzy, a ostatecznie zabrakło w niej nawet celnego strzału.
W doliczonym czasie gry swoje próby oddawał jeszcze Solanke, ale jego licznik bramkowy zamknął się dzisiaj na jednym trafieniu z czwartej minuty. Tottenham pozostaje więc w ogromnym kryzysie i ma tylko 24 punkty po 20 kolejkach. Newcastle umocniło się za to na piątym miejscu w tabeli i ma gwarancję, że będzie tam także po zakończeniu całej kolejki.