Rozemocjonowani kibice Srok, którzy w niedzielne południe wypełnili po brzegi St. James's Park nie musieli długo czekać na pierwszy zryw radości. Już w drugiej minucie Sandro Tonali wbiegł w pole karne, gdzie spotkał się z piłką dośrodkowaną z prawej strony boiska przez Jacoba Murphy'ego. Włoch musiałby się naprawdę postarać, by w takiej sytuacji nie pokonać Roberta Sancheza. Trafił do siatki i szybko zapewnił swojej drużynie prowadzenie 1:0.
Stawka meczu była naprawdę wysoka i odbiegała od typowego spotkania ligowego w trakcie sezonu. Atmosfera między zawodnikami na boisku była napięta, nikt nie popełniał za dużego ryzyka, przez co nie dochodziło do zbyt wielu okazji w polach karnych, ale to Sroki prezentowały się zdecydowanie lepiej.
Do przełomowego wydarzenia doszło w 36. minucie spotkania, gdy absolutnie bezmyślnym zachowaniem "popisał się" Nicolas Jackson. Napastnik londyńczyków w walce o górną piłkę z premedytacją uderzył łokciem Svena Botmana, upewniając się jeszcze wzrokiem, czy na pewno trafi Holendra. Trafił, obrońca Newcastle zwijał się z bólu, a Senegalczyk został ukarany żółtą kartką, ale po analizie VAR wyleciał z boiska, bo sędzia pokazał mu czerwony kartonik. Od tego momentu w tak ważnym meczu Chelsea musiała grać w dziesiątkę.
Druga połowa spotkania była niezwykle szarapna, obfitowała w wiele fauli i napomnień ze strony sędziego. Chelsea przez długi czas była bezbronna, a Sroki nie potrafiły tego wykorzystać, bo najlepszego dnia nie mieli Alexander Isak czy Anthony Gordon.
Wreszcie po godzinie gry przyjezdni się rozochocili i mimo defictytu ludzkiego na boisku postanowili szukać swoich szans. Byli w stanie częściej utrzymywać się z piłką na połowie Newcastle, ale stać ich było na niewiele prób. Groźny strzał Marca Cucurelli obronił Nick Pope, a Reece James uderzył główką nad poprzeczką.
Wreszcie dopiero w doliczonym czasie gry wynik zamknął Bruno Guimaraes, który z lewej strony pola karnego zdecydował się na strzał, a po rykoszecie piłka nabrała idealnej rotacji i wpadła w samo okienko bramki, za kołnierz Sancheza. Trybuny na St. James's ogarnęła gigantyczna radość, a zawodnicy Eddiego Howe'a mogą cieszyć się z niezwykle ważnych trzech punktów, które przybliżają ich do Ligi Mistrzów.
