Szwed zaczął strzelać na Portman Road już w... 26. sekundzie meczu. Pierwotnie jednak gola nie uznano, bo odgwizdano spalonego Jacoba Murphy'ego, który uczestniczył w akcji bramkowej. Po długiej, prawie trzyminutowej analizie VAR sędzia główny wskazał jednak na środek boiska, informując o bramce dla gości, a grający przed własnymi kibicami piłkarze Ipswich od samego początku musieli nadrabiać straty.
Po czasie okazało się jednak, że wynik 0:1 wcale nie wyglądał z ich perspektywy tak źle, bo im dalej w las, tym było pod tym względem gorzej. W 32. minucie z niebywałą mocą w stronę bramki kopnął piłkę Murphy, a ta mimo że leciała w środek bramki, to czmychnęła nad czupryną Arijaneta Muricia i po odbiciu od poprzeczki wpadła do bramki. W doliczonym czasie gry Isak wykorzystał za to kolejną akcję i jeszcze przed przerwą Sroki prowadziły aż 3:0.
Gdy w 54. minucie Szwed skompletował hat-tricka po pięknym podaniu piętą od Murphy'ego i przytomnym zachowaniu na kilka metrów przed bramką, gospodarze mogli w zasadzie wywiesić białą flagę, a Eddie Howe mógł przeprowadzić kilka zmian, dając odpocząć niektórym zawodnikom w zatłoczonym grudniowym okresie.

Spośród popołudniowych meczów teoretycznie najciekawiej zapowiadał się ten na Stadionie Olimpijskim, w którym West Ham podejmował Brighton. I faktycznie to właśnie w Londynie mieliśmy emocje do samego końca, a oba zespoły podzieliły się punktami po remisie 1:1.
Oba gole padły w drugiej połowie spotkania. Najpierw błąd popełnił Łukasz Fabiański, który bardzo dobrze bronił przez całe spotkanie, ale nie popisał się przy dośrodkowaniu na Lewisa Dunka, nie wygrał z nim walki w powietrzu, a piłka trafiła pod nogi Matsa Wieffera, który trafił do siatki. Kilka minut później Młoty wyszły jednak z kontrą, a po strzale Jarroda Bowena i interwencji Barta Verbruggena, w polu karnym odnalazł się Mohamed Kudus, który głową doprowadził do remisu.

Do niemałej niespodzianki doszło na stadionie Brentford, gdzie w tym sezonie w lidze Pszczoły jeszcze nie przegrały - miały siedem wygranych i jeden remis. To dawało im najlepszy wynik na swoim obiekcie w całej Premier League. Dziś tę serię przerwali zawodnicy Nottingham Forest, którzy wygrali 2:0.
Przed przerwą akcję lewą stroną przeprowadził Neco Williams, zagrał piłkę w pole karne, a ta jakimś cudem przeszyła szesnastkę i trafiła pod nogi Ola Ainy, który precyzyjnym spokojnym uderzeniem trafił do siatki przy dalszym słupku. Kilka minut po przerwie niefrasobliwość w defensywie gospodarzy wykorzystał za to Anthony Elanga, który dobrze zachował się w polu karnym i podobnym uderzeniem pokonał Marka Flekkena. Tym samym ekipa Nuno Espirito Santo sensacyjnie awansowała na trzecie miejsce w tabeli Premier League.
