Nie było jednak tak, że Sroki zawdzięczają wygraną osłabieniu rywala. Już w drugiej minucie gracze Eddie'ego Howe'a wyszli bowiem na prowadzenie po pięknej bramce Anthony'ego Gordona, który z rogu pola karnego podkręcił piłkę i posłał ją w dalszy róg bramki, poza zasięgiem interweniującego Emiliano Martineza.
Aston Villa była za to ospała i nie potrafiła wyjść z groźnymi atakami. Sytuacja ta tylko pogorszyła się z perspektywy przyjezdnych, gdy w 32. minucie meczu sędzia pokazał bezpośrednią czerwoną kartkę Duranowi, który w zwarciu z Fabianem Scharem nadepnął swojego rywala. Ciężko ocenić czy wejście to było celowe, a jeśli tak, to w jakim stopniu, ale Taylor nawet nie oglądał sytuacji przy pomocy VAR, a od razu odesłał Kolumbijczyka do szatni.
Sroki już do przerwy powinny wykorzystać grę w przewadze i prowadzić 2:0, ale w bramce gości świetnie wyglądał Martinez, który powstrzymał Sandro Tonaliego przy strzale Włocha z bliskiej odległości.
Był to jednak jeden z niewielu pozytywów dla Unaia Emery'ego. W drugiej części gry z każdą minutą jego drużyna robiła się coraz bardziej bezradna i wpuszczała rozpędzonych zawodników Newcastle w swoje pole karne.
Efekt bramkowy dostaliśmy w 59. minucie, gdy Jacob Murphy dograł wzdłuż bramki do Alexandra Isaka, a będący w kapitalnej formie strzeleckiej Szwed posłał piłkę do siatki w prostej sytuacji.
W kolejnych minutach Isak zdobył kolejną bramkę, ale był wówczas na spalonym, a Murphy wycelował w poprzeczkę. W końcówce meczu świętować mógł za to Bruno Guimaraes, który w szczęśliwy sposób został strzelcem gola, bo przy wybijaniu piłki z linii bramkowej Ezri Konsa nabił Brazylijczyka, a futbolówka wylądowała w siatce. Powtórki wykazały jednak, że piłka trafiła w rękę Guimaraesa, a to oznaczało, że trafienie należy anulować, a na tablicy wyników wciąż było 2:0.
Co się jednak odwlecze, to nie uciecze, bo do siatki w piękny sposób na koniec meczu trafił inny brazylijski pomocnik Newcastle - Joelinton. Tym samym po wygranej 3:0 Sroki wyprzedziły dzisiejszych rywali w ligowej tabeli.
