Barcelona - Athletic Club, sobota (16:15)
„Jutro będzie wspaniały dzień” – przekazała kibicom na dobranoc FC Barcelona. Już się budzą, już odliczają godziny i choć czekali od maja 2023 roku. Z jednej strony powrót na legendarne Camp Nou sam w sobie jest świętem. Ale z drugiej… od wyniku na boisku będzie zależało, czy fani puszczą w zapomnienie skandaliczne opóźnienia, ciągły wzrost kosztów i problemy organizacyjno-finansowe ostatnich sezonów. Jeśli to ma być faktycznie wspaniały dzień, na boisku wynik też musi się zgadzać, a rywal zrobi wszystko, by święto zepsuć.
Wraz z wycofaniem Wojciecha Szczęsnego z bramki polscy fani pewnie będą nieco mniej zaciskać kciuki za czyste konto, ale i ryzyko straty gola ze strony obecnego Athleticu wydaje się niewielkie. Baskowie mają spore problemy w ofensywie, marnie spisują się na wyjazdach, sypią się w końcówkach, a do tego bilans spotkań z Barceloną w ostatnich latach jest boleśnie jednostronny. Zatem spacerek? Nawet hat-trick Roberta Lewandowskiego przed zgrupowaniem kadry nie powinien nikogo uśpić – to spotkanie nie wygra się na papierze, tak jak październikowy wyjazd do Sewilli.
Arsenal - Tottenham, niedziela (17:30)
Każde Derby Północnego Londynu są bardzo ważne dla obu zwaśnionych stron, ale tym sezonie wydaje się, że na Arsenalu ciąży szczególna presja. Oprócz chęci pokonania odwiecznych rywali i panowania w północnym Londynie, rozchodzi się przecież o panowanie w całej Anglii. Kanonierzy prowadzą w tabeli Premier League i nie będą chcieli stracić ani punktu z przewagi nad drugim Manchesterem City.
Są zdecydowanym faworytem niedzielnego starcia, ale Tottenham może upatrywać swoich szans w absencji Gabriela Magalhaesa i Viktora Gyokeresa, którzy byli żelaznymi członkami pierwszego składu Mikela Artety, zanim doznali kontuzji. Problem gości jest jednak taki, że Thomas Frank wciąż nie ma swojej pewnej jedenastki i z meczu na mecz szuka najlepszych rozwiązań. Z takim podejściem w tym sezonie o punkty na Emirates może być Kogutom bardzo ciężko.
Inter - Milan, niedziela (20:45)
Rzadko w ostatnich sezonach oglądaliśmy te dwa zespoły walczące w meczu na szczycie Serie A. Tymczasem przed niedzielnym hitem Inter i Milan dzielą podium z różnicą zaledwie dwóch punktów. Mało tego, pięciu piłkarzy obu drużyn ma cztery gole lub więcej na koncie, co stanowi elitę włoskiej ligi. Inter jest świetny u siebie, a Milan na wyjazdach, ale akurat tej metryki w przypadku San Siro trzymać się nie można.
Zatem co może przesądzić o przewadze? Wyniki wskazują, że będzie to rosnąca skuteczność Interu po czterech wygranych z rzędu, który jest uznawany za wyraźnego faworyta. Rossoneri weszli w sezon nieprzeciętnie, by wytracić impet w ostatnich kolejkach. Pozostają jednak niepokonani aż od feralnego potknięcia z Cremonese na początku kampanii.
Bez kontuzji wśród kluczowych piłkarzy, indywidualny błysk może przechylić szalę w rywalizacji, której Inter nie wygrał w już pięciu starciach z rzędu. Jest za co się rewanżować i z perspektywy widza chyba tylko remis byłby rozczarowaniem, a w tym roku padał w derbach Mediolanu już dwukrotnie.

