W niedzielne popołudnie Anfield wyczekiwało gwizdka bardziej niż zwykle. Pękające w szwach trybuny wiedziały, że nawet remis przeciwko Tottenhamowi oznacza przypieczętowanie mistrzostwa Anglii. Choć to już 20. tytuł w historii, to dopiero drugi w tym stuleciu.
Sprawdź szczegóły meczu Liverpool – Tottenham

Atmosferę święta chciał zepsuć walczący głównie o wizerunek zespół z północy Londynu. Choć niewiele na to wskazywało, Koguty zdołały wyprowadzić pierwszy cios, gdy w 12. minucie rzut rożny bity z prawej strony od głowy Dominica Solanke wpadł do siatki Liverpoolu. Prowokowanie faworytów tak szybkim golem musiało się źle skończyć i wkrótce Spurs poczuli smak odwetu.
Już po kwadransie świetna akcja prawą stroną pozwoliła Salahowi znaleźć Szoboszlaia, a ten dograł krótko do Luisa Diaza przed bramką. Piłka w siatce, ale asystent uciszył trybuny. Jak wskazał VAR parę minut później, liniowy się mylił i gol był prawidłowy. Ledwo minutę później Cody Gakpo wpakował piłkę do siatki, ale tym razem faktycznie spalił Salah.
Nie minęło 10 minut, a The Reds mieli już prowadzenie. Tym razem opłacił się nieustępliwy pressing Ryana Gravenbercha na obrońców. W dość nieoczekiwany sposób odciął rywala od piłki i doskoczył do niej Alexis Mac Allister, który z dystansu nie dał szansy Vicario.
Po kolejnych 10 minutach Argentyńczyk nie mógł wykonać rożnego – wiatr przesuwał mu piłkę. Gdy w końcu się udało, futbolówka dotarła do Gakpo, ten wywalczył pozycję i wpakował piłkę przy dalszym słupku. Więcej bramek do przerwy widzowie już nie oglądali, ale spektakularnego powrotu Kogutów w drugiej połowie nie spodziewali się chyba nawet najwięksi optymiści.
Słusznie, bo Tottenham pozostał, zgodnie z kolorem strojów, blado sinym cieniem gospodarzy, którzy szukali kolejnego gola. Udało się dopiero po kwadransie drugiej odsłony, kiedy rajd Szoboszlaia środkiem skończył się oddaniem na prawo do Salaha. Egipcjanin zszedł do środka i zmieścił piłkę po ziemi przy bliskim słupku. To już 28. gol snajpera Liverpoolu w sezonie!
Swojego trafienia pragnął też sam Szoboszlai, którego przy potężnym uderzeniu zatrzymał jednak Vicario. Zupełnie nieoczekiwanie do listy strzelców swoje nazwisko dopisał Destiny Udogie, który próbował zatrzymać Salaha na 20 minut przed końcem i wpakował piłkę poza zasięgiem Vicario. Londyńczycy chcieli już tylko zejść z boiska, a kibice na Anfield wręcz przeciwnie - czekali, by móc na nie wbiec. Owacyjnie żegnani byli schodzący Gakpo, Szoboszlai czy Mac Allister, a zmiennicy szukali szóstej bramki. Nie znaleźli, nie musieli, tytuł jest ich!
