Trener mistrza Arne Slot zapowiedział na przedmeczowej konferencji prasowej, że nikogo nie powinno dziwić, iż do końca sezonu więcej minut spędza na boisku zawodnicy, którzy wcześniej grali mniej. W niedzielę przemeblował zwłaszcza drugą linię.
Gospodarze objęli prowadzenie już w trzeciej minucie po strzale argentyńskiego mistrza świata Enzo Fernandeza. W 56. minucie druga bramka dla "The Blues" padła po samobójczym trafieniu Jarella Quansaha.
W końcówce kontaktowego gola dla Liverpoolu uzyskał holenderski stoper Virgil van Dijk, ale miejscowi zdołali jeszcze odpowiedzieć bramką z rzutu karnego Cole'a Palmera. Lider Chelsea uzyskał pierwszego gola od 14 stycznia.
Mimo trzeciej porażki w sezonie ekipa z Liverpoolu wyraźnie prowadzi w tabeli, z 15 punktami przewagi nad drugim Arsenalem.
Półfinalista Champions League w sobotę uległ na własnym stadionie Bournemouth 1:2, choć do przerwy prowadził 1:0. Jakub Kiwior rozegrał kolejny cały mecz w barwach "Kanonierów", którzy w środę udadzą się do Paryża, by postarać się odrobić straty po porażce 0:1 z Paris Saint-Germain w pierwszej konfrontacji.

Arsenal może być w miarę spokojny o występ w kolejnej edycji Ligi Mistrzów, bo ligowi rywale tracą do niego po kilku punktów.
Trzeci po czwartym zwycięstwie z rzędu jest abdykujący mistrz - Manchester City. Drużyna trenera Josepa Guardioli pokonała w piątek Wolverhampton 1:0.
Punkty stracił trzeci przed tą kolejką zespół Newcastle United, który zremisował na wyjeździe z Brightonem 1:1. Jeden punkt gościom uratował w końcówce Szwed Alexander Isak, wykorzystując rzut karny. To jego 23. gol w sezonie i w klasyfikacji strzelców ustępuje jedynie Egipcjaninowi Mohamedowi Salahowi z Liverpoolu - 28.
"Sroki" mają 63 pkt, podobnie jak piąta Chelsea, a trzy traci do tego duetu Nottingham Forest, który w poniedziałek zagra na wyjeździe z Crystal Palace.
Trwa zła passa Manchesteru United, który w stolicy przegrał z Brentfordem 3:4. To już 16. ligowa porażka "Czerwonych Diabłów" i szósty z rzędu mecz bez zwycięstwa. Niewielkim pocieszeniem dla sympatyków tej drużyny jest fakt, że prawdopodobnie zagra w finale Ligi Europy, a gdyby triumfowała w tych rozgrywkach, to w przyszłym sezonie wróci do Champions League.