Spekulacje na temat jego przyszłości nasiliły się w związku z doniesieniami, że Friedkin Group rozmawiała z potencjalnymi następcami po zakończeniu przejęcia klubu z Liverpoolu. Wartość transakcji szacowana jest na ponad 480 milionów euro, a spadek z Premier League w chwili otwarcia nowego stadionu byłby szczególnie bolesny, utrudniając amortyzację inwestycji.
Everton jest obecny w angielskiej ekstraklasie od 1954 roku, ale w ostatnich sezonach flirtował ze spadkiem kilka razy. W tym sezonie ponownie walczą o utrzymanie, wygrawszy tylko jeden z ostatnich 11 meczów - co sprawiło, że zajęli 16. miejsce i jeden punkt nad strefą spadkową.

Dyche, przemawiając na przedmeczowej konferencji prasowej przed czwartkowym meczem trzeciej rundy Pucharu Anglii Evertonu z trzecioligowym Peterborough na Goodison Park, został zapytany, czy wie, że klub rozważa usunięcie go ze stanowiska.
"Żeby było jasne, tak powinno być" - powiedział. "Koniec końców, jeśli jesteś firmą tej wielkości, planowanie przyszłości z pewnością powinno być częścią ich należytej staranności".
"Nie mam z tym żadnego problemu. Uważam, że powinno to mieć miejsce w każdym klubie piłkarskim. To z pewnością część biznesu. Jestem pewien, że tak jest w tym, co nazwalibyśmy normalnym życiem biznesowym poza futbolem... Musimy wygrywać mecze - w tym sezonie nie wygraliśmy wystarczająco dużo".
Ale były trener Burnley, który objął stery prawie dwa lata temu, upierał się, że nadal jest osobą, która może zmienić sytuację. "Wkładam wiele wysiłku i próbuję różnych sposobów, próbuję pracować i patrzeć na wszystkie różne parametry na boisku i poza nim, różne sposoby pracy" - powiedział Dyche. "To część bycia menedżerem. Jestem w tym dobrze zorientowany".