Podopieczni Enzo Maresci, który przecież jeszcze w poprzednim sezonie wypracował awans z Leicester do najwyższej klasy rozgrywkowej, uzyskali komfortowy wynik już po pierwszym kwadransie. Goście spokojnie wjeżdżali w pole karne Lisów, a swoje akcje mieli Joao Felix czy Noni Madueke, ale do siatki trafił Nicolas Jackson, który ośmieszył Wouta Faesa, zabrał mu piłkę i trafił do siatki na 1:0.
Kolejne minuty zostały zdominowane przez brutalne faule piłkarzy Leicester, którzy byli zupełnie bezradni i nie potrafili nawet wyjść z piłką na połowę rywala, by przeprowadzić jakikolwiek atak. Wobec tego narastała w nich frustracja, a Wilfried Ndidi i Boubakary Soumare mogą cieszyć się, że ich faule na Palmerze i Felixie skończyły się tylko żółtymi kartkami, bo spokojnie mogli wylecieć z boiska.
Jeszcze przed przerwą mogliśmy jednak mieć sporo emocji. Napierw prowadzenie Chelsea podwyższył Madueke, ale jego gol nie został uznany z powodu minimalnego spalonego Marca Cucurelli, który asystował mu przy tym trafieniu. Chwilę później sensacyjnie mogli wyrównać gospodarze, ale ich pierwszy groźny strzał w tym meczu w 38. minucie w wykonaniu Kasey'ego McAteera minął słupek bramki Roberta Sancheza.
Zawodnicy Leicester poszli jednak za ciosem i zagrali nieco bardziej odważnie, czego efektem był niecelny jednak strzał Ndidiego po podaniu z lewej strony pola karnego. Chelsea odpowiedziała kontratakiem, w którym skrzydłem pomknął Jackson. Senegalczyk świetnie dośrodkował do Madueke, ale ten nie potrafił dość wysoko lecącej piłki skierować do bramki. Do przerwy mieliśmy więc minimalne prowadzenie gości.

Druga część zaczęła się od kuriozalnej sytuacji pod bramką Leicester. Jackson oddawał bowiem strzał z pola karnego, który obronił Mads Hermansen, ale odbił piłkę do boku, a tam na taki rozwój wydarzeń tylko czekał Palmer. Anglik skierował z bliskiej odległości piłkę w kierunku bramki, ale tę zablokował przebiegający mu pod nogami... Madueke. Obaj gracze Chelsea się nie dogadali i zmarnowali kapitalną okazję do podwyższenia wyniku.
Zadziałała jednak zasada, że co się odwlecze, to nie uciecze. Gdy wchodziliśmy w ostatni kwadrans regulaminowego czasu gry, Jackson znalazł się w polu karnym i głową oddał strzał, który przed siebie odbijał duński bramkarz. Tam jednak z piłką spotkał się Enzo Fernandez, który strzałem głową posłał piłkę siatki i praktycznie dopełnił formalności przy dopisywaniu Chelsea trzech oczek.
Steve Cooper dokonał kilku zmian i liczył na bardziej ofensywną grę swojego zespołu, ale jedyne na co było stać jego podopiecznych, to wywalczenie rzutu karnego w samej końcówce. Romeo Lavia sfaulował Bobby'ego De Cordovę-Reida, a z jedenastu metrów nie pomylił się Jordan Ayew, który zmniejszył rozmiary porażki do stanu 1:2.
Leicester po porażce zostaje na 16. miejscu w ligowej tabeli. Chelsea umocniła się za to w czołowej czwórce i jest obecnie na trzecim miejscu.