The Reds zremisowali drugi ligowy mecz z rzędu. Zdominowali mecz z zajmującym drugie miejsce Nottingham, ale od ósmej minuty przegrywali 0:1. Wyrównującą bramkę zdobył rezerwowy Diogo Jota po godzinie gry.
"Nie mógłbym prosić o więcej, gdy grasz na boisku drużyny, która jest w tak dobrej formie, w niemal każdym meczu wyprowadza kontratak za kontratakiem. W ciągu 98 minut absolutnej dominacji pozwoliliśmy im tylko na jeden kontratak. Niestety dla nas, piłka wylądowała w siatce" - opisał swoje wrażenia trener Arne Slot.
Jota dał o sobie znać uderzeniem głową zaledwie 30 sekund po zejściu z ławki rezerwowych. "Oczywiście, że lubię strzelać gole. Strzeliłem gola po pierwszym kontakcie z piłką i to dało drużynie rozpęd. Miałem jeszcze dwie szanse i myślę, że mogłem zapewnić nam trzy punkty. Niestety, tak się nie stało" - powiedział Portugalczyk.
Nottingham, które zakończyło sześciomeczową passę zwycięstw, w tabeli ligowej znajduje się sześć punktów za Liverpoolem. "Nie sądzę, że są tak wysoko z powodu szczęścia. Każdej drużynie jest bardzo trudno grać przeciwko nim. Jeśli cały czas mają do dyspozycji tych samych zawodników, to nie widzę powodu, dla którego mieliby tracić dużo punktów" - powiedział Slot o swoich przeciwnikach.
Duża w tym zasługa bramkarza Matza Selsa, który zatrzymał drużynę rywala kilkoma wzorowymi interwencjami. "Przed sezonem chcieliśmy jak najszybciej dobić do granicy 40 punktów. Po 17 meczach mamy ich 41, więc możemy myśleć o nieco wyższej pozycji" - powiedział belgijski bramkarz.
Czterdzieści punktów to zazwyczaj próg wystarczający do utrzymania się w najwyższej lidze angielskiej. Nottingham w poprzednim sezonie zajęło 17. miejsce, zaledwie jedną pozycję nad strefą spadkową.