Zasada ta obowiązuje od 2014 roku, UEFA miała nadzieję, że zwiększy ona atrakcyjność drugich najbardziej prestiżowych rozgrywek, ale Wenger się z nią nie zgadza. "Nie - zwycięzca powinien automatycznie kwalifikować się ponownie do Ligi Europy, a nie do Ligi Mistrzów" - powiedział Francuz w studiu telewizji beIN Sports, dodając: "Zwłaszcza, gdy w kwalifikacjach do Premier League jest już pięć drużyn. Myślę, że UEFA powinna to przemyśleć".
Ale przyznał również, że pogląd drugiej strony jest logiczny: "Ludzie powiedzą ci, że dzięki temu Liga Europy jest interesująca i motywująca". Wenger mówił o zasadach w czasie, gdy Manchester United i Tottenham - drużyny, które zajmują 15. i 16. miejsce w Premier League - naciskają na finał LE. Gdyby któraś z nich wygrała rozgrywki, to na skróty wróciłby do grona europejskiej śmietanki LM.
Podobna sytuacja miała miejsce w przeszłości. United wygrali EL w 2018 roku pod wodzą Jose Mourinho i choć zajęli dopiero szóste miejsce w lidze, to zagrali w LM. Historycznie jednak, do finału drugich najbardziej prestiżowych rozgrywek w Europie nigdy nie dostała się drużyna, która zajęła gorsze niż dwunaste miejsce w lidze w danym sezonie. Sevilla (12. miejsce w 2023 r.) pozostaje najniżej sklasyfikowanym zwycięzcą. Fulham było na tej samej pozycji, gdy przegrało finał w 2010 roku.
Wenger, który od 2019 r. pełni funkcję szefa FIFA ds. globalnego rozwoju piłki nożnej, skrytykował również obecną Premier League: "Nie sądzę, aby ten rok był tak konkurencyjny jak poprzednie sezony. Manchester City nie spełnił swoich standardów, Liverpool dominował, a Arsenal przegrywał w momentach, w których nikt by się tego nie spodziewał".
Doświadczony szkoleniowiec ostrzegł również przed dysproporcją między elitą a resztą ligi angielskiej. "Słabsze drużyny są naprawdę słabe - nigdy nie widziałem, by ktoś miał tylko 11 punktów" - żartował z Southampton, które w 35 kolejkach wygrało zaledwie dwa razy.
"Różnice między ośmioma lub dziewięcioma najlepszymi klubami a resztą są z roku na rok coraz większe. Martwi mnie, że spadają i awansują te same kluby - dzięki pieniądzom za spadek zatrzymują ważnych graczy, a następnie łatwo wracają. To błędne koło" - dodał.

Ponadto Wenger skrytykował również dużą liczbę angielskich klubów w rozgrywkach europejskich. W obecnym sezonie również przewidywano scenariusz, w którym w pucharach kontynentalnych zagra aż 11 drużyn Premier League. Aby tego dokonać, Aston Villa musiałaby wygrać Ligę Mistrzów i znaleźć się poza miejscem gwarantującym im udział w rozgrywkach, co z pewnością już się nie wydarzy.
"Nie sądzę, że tak wiele drużyn z jednych rozgrywek powinno grać w Europie. To faworyzuje angielskie kluby względem reszty kontynentu. Realistycznie rzecz biorąc, tylko PSG, Real Madryt, Barcelona, Bayern Monachium... mogą z nimi konkurować. A nawet oni są w gorszej sytuacji finansowej" - powiedział Wenger.