Po przedłużeniu swojej niepokonanej wyjazdowej ligowej passy do sześciu meczów w połowie tygodnia, to Orły wygrały zaciętą walkę w pierwszych 20 minutach, a Mateta z niedosytem patrzył, jak jego petarda z ostrego kąta została sprytnie zatrzymana przez Łukasza Fabiańskiego.
Sprawdź szczegóły meczu West Ham - Crystal Palace

Wdzięczny za tę ulgę, West Ham starał się zdobyć przyczółek w rywalizacji w miarę upływu pierwszej połowy, ale klarowne szanse były na wagę złota. Tylna straż gości pozostawała niezagrożona o tyle, że atak Młotów ponownie wyglądał na przytępiony.
Podopieczni Grahama Pottera kontynuowali poszukiwania przełomu wraz ze zbliżającym się gwizdkiem na przerwę, jednak ich jedyna okazja została zmarnowana przez Lucasa Paquetę, który oddał strzał z woleja obok celu.
Bezładna gra gospodarzy została ukarana w ciągu dwóch minut od wznowienia gry, gdy Mateta nabiegł na sprytną piłkę od Eberechiego Eze, po czym z 20 metrów strzelił nisko obok rzucającego się Fabiańskiego.
Uzbrojone w impet Crystal Palace było bliski podwojenia swojej przewagi po godzinie rozgrywki, kiedy Maxence Lacroix z bliskiej odległości nie zdołał pokonać Fabiańskiego. Widmo porażki ożywiło Młoty, które dążyły do wyrównania, ale Edson Álvarez oddał strzał z 25 metrów daleko od celu, ku frustracji miejscowych.
Nadzieje West Hamu na uratowanie czegoś z tego meczu zostały zniweczone na 10 minut przed końcem, gdy Konstantinos Mavropanos został ukarany drugą żółtą kartką po powietrznym starciu z Matetą.
Okazało się to kosztowne, ponieważ Palace podwoiło swoje prowadzenie z wapna. Mateta zamienił karnego na gola po tym, jak Eddie Nketiah został zmieciony przez Fabiańskiego. Palace przypieczętowało zasłużony triumf, ale polski bramkarz pozostawał jednym z najjaśniejszych punktów drużyny, w której wiele elementów wymaga poprawy.