Aston Villa była jedną z najbardziej rozczarowujących drużyn Premier League początku sezonu, ale już od dobrych kilku tygodni podopieczni Unaia Emery'ego wrócili na dobrą ścieżkę i potwierdzili to w dzisiejszym meczu z Bournemouth.
Jeszcze do przerwy gospodarze na Villa Park pewnie prowadzili z Wisienkami 2:0 po golach Emiliano Buendii i Amadou Onany. Szczególne wrażenie zrobił gol reprezentanta Argentyny, który zaskoczył rywali bezpośrednim strzałem z rzutu wolnego.
W drugiej połowie The Villans podwoili swój dorobek, bo dość niespodziewanie do siatki trafił Ross Barkley, a także Donyell Malen, który instynktownie odbił piłkę po strzale Youriego Tielemansa. Gracze Bournemouth mogą być tym bardziej zawiedzeni, że jedenastki w drugiej połowie przy wyniku 0:2 nie wykorzystał Antoine Semenyo, którego intencje wyczytał Emiliano Martinez.
Newcastle ograne przez Brentford
Na Brentford Community Stadium to goście wyszli na prowadzenie po bardzo ładnej akcji w polu karnym Harveya Barnesa, który wziął na zamach dwóch defensorów i trafił do siatki, ale gospodarze wrócili do gry i odwrócili losy meczu, pokonując Newcastle 3:1.
W 49. minucie do wyrównania doprowadził Kevin Schade po nieudanym piąstkowaniu przez Nicka Pope'a. Potem doszło do naprawdę kuriozalnego splotu wydarzeń. Najpierw Dan Burn sfaulował Dango Outtarę i sędzia wskazał na wapno, ale po analizie VAR zupełnie nieoczekiwanie cofnął tę decyzję, mimo że Anglik był pewny, że przewinił. Kilka minut później Burn ponownie powalił jednak Ouattarę w polu karnym i tym razem był już rzut karny. W dodatku obrońca Srok wyleciał z boiska za drugą żółtą kartkę.
Ale tej jedenastki nie bronił Pope, który do tej pory stał między słupkami bramki, tylko Aaron Ramsdale, który go zastąpił z uwagi na uraz pierwszego bramkarza. To jednak nie wyprowadziło z równowagi Igora Thiago, który podszedł do wykonania tego rzutu karnego i spokojnie zamienił go na bramkę, a w doliczonym czasie swoim drugim golem zapewnił swojej drużynie trzy punkty.

Crystal Palace nie potrafiło strzelić gola Brighton
Podopieczni Oliviera Glasnera zdecydowanie zawiedli na swoim obiekcie w nietypowej rywalizacji derbowej z Brighton. To oni przeważali i oddali więcej strzałów na bramkę Mew, ale byli bardzo nieskuteczni i żadnego nie zamienili na gola, remisując 0:0.
Statystyki nie oddają dobrze przebiegu tego spotkania, ponieważ w wielu sytuacjach Orły swoim akcji nie kończyły nawet uderzeniem, mimo że zagrożenie bramki było wtedy bardzo wysokie. Daniel Munoz potykał się o własne nogi, a nieskuteczny był Ismaila Sarr. W efekcie skończyło się bez goli.
Nottingham lepsze od Leeds
Na City Ground w Nottingham to goście strzelili pierwszą bramkę za sprawą Lucasa Nmechy, ale później warunki na boisku dyktowali już gospodarze, którzy po golach Ismaily Sangare, Morgana Gibbsa-White'a i Elliota Andersona wygrali 3:1.
