Pierwsza połowa w żadnym stopniu nie zapowiadała emocji, które oglądaliśmy w drugiej części meczu. Tak naprawdę do przerwy mieliśmy tylko dwie sytuacje, które mogły podnieść tętno kibicom zgromadzonym na Emirates Stadium.
Najpierw w 18. minucie do siatki trafił Gabriel Martinelli, ale sędzia po chwili zastanowienia podniósł chorągiewkę pokazując, że Brazylijczyk był na spalonym. Moment zawahania arbitra podkręcił nieco emocje, bo arbiter musiał szybko zdecydować czy odgwizdywać spalonego pomimo dotknięcia piłki przez interweniującego Harry'ego Maguire'a. Musimy pamiętać, że w trzeciej rundzie Pucharu Anglii nie ma systemu VAR.
Druga sytuacja miała miejsce w 38. minucie. Wydaje się, że Bruno Fernandes był faulowany przez Gabriela Jesusa przy próbie strzału tuż za polem karnym. Sędzia nie użył jednak gwizdka, z czym Portugalczyk nie mógł się pogodzić. Rzucał nawet butem, który spadł mu przy interwencji Brazylijczyka, więc arbiter wlepił mu żółtą kartkę. Sam Jesus z kolei na tyle ucierpiał przy swoim wejściu, że został zniesiony z boiska na noszach, a na placu gry zameldował się Raheem Sterling.
Emocje w drugiej połowie zaczęły się od sekwencji błędów obrońców Arsenalu, co kosztowało ich utratę bramki. Jeszcze na atakowanej połowie pojedynek główkowy z Diogo Dalotem przegrał Myles Lewis-Skelly, a potem przebitkę z Gabrielem wygrał Alejandro Garnacho, który mknął na bramkę Kanonierów. Dograł do Bruno Fernandesa, a ten przymierzył idealnie koło słupka. David Raya nawet nie zareagował, a Manchester United prowadził w Londynie 1:0.
Dziesięć minut później sytuacja mocno odwróciła się na niekorzyść Czerwonych Diabłów. W 62. minucie drugą żółtą kartkę w ciągu kwadransa zobaczył bowiem Diogo Dalot, który musiał opuścić boisko, a Arsenal wykorzystał to minutę później za sprawą strzału Gabriela. Wyjątkowo Brazylijczyk pokonał bramkarza uderzeniem nogą z kilku metrów, a nie głową tuż sprzed bramki. Na tablicy wyników był remis 1:1, ale przy takim scenariuszu meczu inicjatywa należała zdecydowanie do gospodarzy.
O ile kibice w pierwszej połowie mieli względny spokój, tak w drugiej połowie nie mieli wręcz odpoczynku od intensywnych momentów, w których emocje osiągały najwyższy poziom. Kilka minut po bramce Brazylijczyka Harry Maguire powalił bowiem Kaia Havertza w polu karnym, a sędzia wskazał na wapno. Do decyzji można mieć wątpliwości, bo na pewno nie był to ostry i zdecydowany faul, ale jednak decyzji nie dało się już zmienić.
Do piłki w 72. minucie po dłuższym zamieszaniu, a w zasadzie małej awanturze pomiędzy zawodnikami obu drużyn, podszedł Martin Odegaard. Na przeciwko niego stał Altay Bayindir, czyli 26-letni Turek, który dostał swoją szansę od Rubena Amorima. Wyczuł on idealnie intencje Norwega i obronił strzał skierowany tuż koło słupka bramki.
Aż do końca regulaminowego czasu gry to Arsenal przeważał i starał się zakończyć grę w 90 minut, ale gracze Kanonierów byli bardzo nieskuteczni. Świetną okazję miał Declan Rice, któremu prosto na głowę dośrodkował Odegaard, ale Anglik strzelil w sam środek bramki, gdzie był ustawiony Bayindir. Później w absurdalnie prostej sytuacji nad bramką strzelił Havertz, a sędzia zaprosił obie ekipy na przerwę przed dodatkowym czasem gry.
W dogrywce również bardziej aktywny był grający w przewadze Arsenal. Najlepszą okazję miał Leandro Trossard, który przy podaniu od Havertza został ubiegnięty przez Matthijsa de Ligta. Holender zdołał wybić piłkę poza boisko, mimo że był odwrócony twarzą do swojej bramki na niemal metr przed nią.
Poza tym groźne strzały oddawał Rice, ale żaden z nich nie wpadł do siatki. Czerwone Diabły swój moment miały na samym początku drugiej połowy dogrywki. Zawodnicy Amorima dość niespodziewanie znaleźli się w polu karnym Arsenalu, a Joshua Zirkzee pokusił się o chytry strzał przy bliższym słupku. Arsenal zawdzięczał wówczas wszystko refleksowi Rayi, który kapitalnie zainterweniował.
Tym samym po gigantycznej przewadze gospodarzy przez większość spotkania dobrnęliśmy do serii rzutów karnych, w których zawodnicy byli niemal nieomylini. Niemal, ponieważ jedyne pudło zaliczył w trzeciej serii Kai Havertz. Niemiec uderzył podobnie do Odegaarda i bardzo podobnie jego strzał obronił bramkarz Czerwonych Diabłów. O ich zwycięstwie przesądził celny strzał Zirkzee w piątej serii jedenastek.