Po czasie okazało się, że wynik spotkania na Wembley został ustalony już w 16. minucie, gdy Daniel Munoz urwał się w swoim stylu prawą stroną i dograł piłkę w centralną część pola karnego, a tam nabiegł na nią Eberechi Eze, którego strzał pokonał stojącego dziś w bramce Obywateli Stefana Ortegę.
Tylko jedna bramka w meczu nie sprawiła jednak, że do ostatniego gwizdka sędziego zabrakło emocji. Wręcz przeciwnie, kontrowersji zdecydowanie nie brakowało.
Już w 26. minucie Dean Henderson wyszedł daleko ze swojej bramki i na granicy pola karnego zagrał piłkę ręką, uprzedzając tym samym szarżującego na futbolówkę Erlinga Haalanda. Powtórki ewidentnie pokazały jednak, że Anglik zaliczył kontakt ręki z piłką dobre pół metra za swoją szesnastką, a za takie zachowanie należy się przecież czerwona kartka. VAR zajął się jednak całą sytuacją, ale nie nakazał arbitrowi żadnej zmiany decyzji, gra była najzwyczajniej w świecie kontynuowana!
Żeby tego było mało, to właśnie Henderson został jednym z bohaterów swojego zespołu. W 36. minucie Tyrick Mitchell zaatakował bowiem w polu karnym Bernardo Silvę, po czym sędzia wskazał na jedenasty metr. Powtórki wykazały nawet, że Portugalczyk rzucił się ułamek sekundy przed atakiem obrońcy Orłów, ale ten tak czy siak wpakował się w jego nogi, więc decyzja została podtrzymana. Do rzutu karnego podszedł Omar Marmoush, którego oddał mu Haaland, ale strzał Egipcjanina wybronił Henderson, którego mogło już przecież nie być na murawie.
W drugiej połowie styl gry obu zespołów się nie zmienił - przeważał Manchester City, ale nie był w stanie poważnie zagrozić bramce rywali, a Crystal Palace czekało na kontry.
Po upływie godziny gry piłkę do bramki Ortegi wpakował Munoz, ale po analizie VAR, tym razem bez żadnych kontrowersji, cofnięto bramkę przez spalonego jednego z zawodników w trakcie zamieszania w polu karnym.
W końcówce Guardiola kombinował już na wszystkie możliwe sposoby i wpuścił nawet za Marmousha 19-letniego Argentyńczyka - Claudio Echeverriego, którego klub pozyskał niedawno z River Plate, ale ten nie zaliczył przed dzisiejszym finałem ani minuty w barwach Manchesteru City. Po wejściu na plac gry stworzył nawet jedną groźną sytuację i oddał strzał, ale ponownie lepszy okazał się Henderson.
Arbiter doliczył do drugiej połowy aż 10 minut, a zespół Guardioli zamknął rywali na ich połowie i próbował wyrównać stan meczu, ale Orły przetrwały ten napór, sprawiły niespodziankę i mogą świętować wielki sukces w historii swojego klubu. Manchester City kończy za to sezon bez żadnego trofeum, a wciąż musi walczyć w lidze o prawo gry w następnej edycji Ligi Mistrzów.