To zupełnie nieoczekiwana sytuacja, ponieważ Tamworth gra na co dzień w National League, czyli na piątym poziomie rozgrywkowym w Anglii. Tottenham był więc zdecydowanym faworytem. Zwłaszcza, że Ange Postecoglou nie zdecydował się na wystawienie zupełnych rezerw. W pierwszej jedenastce znaleźli się tacy piłkarze jak Pedro Porro, James Maddison czy Brennan Johnson.
Spotkanie miało swój charakterystyczny dla tego etapu Pucharu Anglii klimat. Jego gospodarzem było Tamworth, które gra na stadionie, na którym mieści się cztery tysiące widzów. Szatnie na obiekcie w żadnym stopniu nie dorastały do standardów znanych Tottenhamowi z Premier League, a w trakcie meczu pojawił się problem z siatką w jednej z bramek, ale sytuację rozwiązał jeden z piłkarzy gospodarzy.
Gościom nie było jednak do śmiechu, bo przez 90 minut gry nie potrafili pokonać bramkarza dużo niżej notowanego rywala. Timo Werner był krytykowany za słabiutki występ, a nisko ustawiona obrona gospodarzy dawała radę powstrzymywać ataki rywali przez cały mecz, licząc na swoje kontry.
To spowodowało, że na dogrywkę z ławki rezerwowych musieli się podnieść Heung-Min Son i Dejan Kulusevski, którzy zapewne mieli dzisiaj odpocząć. Ostatecznie zmiany podskutkowały, bo to właśnie Szwed umieścił piłkę w siatce po dograniu od Koreańczyka przy bramce na 2:0 Wcześniej gospodarze zanotowali trafienie samobójcze, a wynik ustalił później Johnson. Kibice Tottenhamu chcieliby jednak o tym występie jak najszybciej zapomnieć.