Po końcowym gwizdku wtorkowego meczu 10-tysięczny stadion Pierre de Coubertin zatrząsł się w posadach. Sensacyjna podróż lokalnej drużyny trwa. "To absurd" - nie mógł zrozumieć trener zwycięzców Damien Ott. Tłum żywiołowo dopingował jego i zawodników.
Cannes jest niepokonane od 19 października, prowadzi w czwartej lidze National 2 i ma w ataku snajpera Juliena Domingueza. Francuz przypieczętował awans bramką na 3:1 w 69. minucie i zdobył swojego 10. gola w szóstym meczu pucharowym. Średnio strzela gola co 48 minut i jest najlepszym strzelcem rozgrywek.
Chafik Abbas i Cédric Concalves poprowadzili outsiderów do zwycięstwa już w pierwszej połowie. Szczególnie spektakularny był gol Goncalvesa, który dał wynik 2:1. Napastnik przyjął piłkę kilka kroków za linią połowy i długim lobem pokonał biegnącego bramkarza.
W poprzednich rundach drużyna znokautowała już dwie inne drugoligowe drużyny, Grenoble i Lorient. I nie zamierza na tym poprzestać. "Łamiemy konwencje i uwielbiamy to" - uśmiechnął się Ott. W półfinałach (1 lub 2 kwietnia), które nie zostały jeszcze rozlosowane, na pewno nie chce Paris Saint-Germain. Co więcej, wielki faworyt nie znalazł się jeszcze w gronie elitarnego kwartetu, musi jeszcze wywalczyć sobie w nim miejsce w wieczornym pojedynku na Stade Briochin, również drużynie z czwartej ligi.
Po latach Cannes stało się głównym ośrodkiem zainteresowania francuskich fanów. Klub, który niegdyś występował w ekstraklasie (ostatni raz w 1998 roku) i w którym swoje zawodowe kariery rozpoczynali Zinédine Zidane i Patrick Vieira, z powodu problemów finansowych musiał zamknąć swój słynny ośrodek treningowy i stracił status profesjonalnego klubu. Przez półtora roku w powrocie do blasku reflektorów starał się mu pomóc także Jan Koller, który już wcześniej zdecydował się zakończyć swoją pełną sukcesów karierę w trzeciej lidze, mieszkając w pobliskim Monako.
Teraz jednak wszystko wskazuje na to, że Cannes odzyska swoją pozycję. Drużyna trafiła pod skrzydła amerykańskiego konsorcjum Friedkin Group, do którego należy m.in. AS Roma, i zmierza po awans do trzeciej ligi. I tak daleko, jak to możliwe w pucharze, który wygrała w 1932 roku. "To jest jak kasyno. Kładziemy wszystko na stół, stawiamy dużo, aby dużo wygrać. I w tej chwili nam się to udaje" - uśmiechnął się Ott.