Najlepszego napastnika Barcelony wyeliminowała kontuzja, kluczowego snajpera Realu Madryt na ławce posadził trener Carlo Ancelotti. Mimo to finał Copa del Rey w Sewilli zapowiadał się wyjątkowo emocjonująco.
Sprawdź szczegóły meczu Barcelona – Real w finale Copa del Rey
Do przerwy wszystko pod kontrolą Barcy
Po wysokich zwycięstwach w dwóch ostatnich klasykach Duma Katalonii była wskazywana jako zdecydowany faworyt do triumfu, misją Los Blancos było podważenie tych przewidywań. Zanim Real mógł ruszyć do realizacji celu, stracił Ferlanda Mendy’ego, który po kilku minutach zszedł z kontuzją.
Dopiero po upływie kwadransa obie strony ucieszyły oczy kibiców zagrożeniem na granicy pola karnego, gdy Jules Kounde strzałem głową testował Courtoisa, a w odpowiedzi oglądaliśmy zablokowane uderzenie Królewskich. Próby zrywów Realu kończyły się szybko, a jedna z nich – w 28. minucie – okazała się wyjątkowo kosztowna. Odbiór Barcy na własnej połowie pozwolił ruszyć z błyskawicznym atakiem. Pedri wypuścił Yamala na wolne pole, a ten wycofał piłkę na 19. metr i ten sam Pedri imponującym strzałem otworzył wynik.
Prowadzenie Barcy było zasłużone i długo pozostawało niezagrożone. Gdy w 35. minucie Jude Bellingham zdołał pokonać Szczęsnego, błyskawiczna sygnalizacja spalonego nie pozwoliła mu cieszyć się z bramki. Pułapki ofsajdowe w El Clasico to coś, czego Real musiał się spodziewać. Jeszcze przed przerwą Blaugrana mogła podwoić przewagę, gdy piłka po rzucie rożnym prześliznęła się za plecami Bellinghama, między nogami Rudigera i odbiła się od słupka.
Real z Mbappe wrócił do gry
Oglądaliśmy też uderzenie Yamala w twarz przez Ceballosa czy zderzenie Szczęsnego z Viniciusem w polu karnym, za to nie było żadnego celnego strzału Realu do przerwy… co musiało skończyć się wprowadzeniem Kyliana Mbappe już w 46. minucie i obraz gry momentalnie się odmienił. W ciągu 10 minut od wznowienia gry Wojciech Szczęsny interweniował czterokrotnie, w tym dwa razy w jednej akcji zatrzymywał Viniciusa.
Duma Katalonii nie tylko miała kłopoty z zatrzymaniem kolejnych ataków, ale i wykorzystywaniem swoich okazji. Dwukrotnie w identyczny sposób dalszego słupka nie mógł znaleźć Raphinha, który na 20 minut przed końcem musiał ustawiać się w murze, gdy faulowany Mbappe podszedł do wykonania rzutu wolnego. Zmieścił piłkę obok muru, zmieścił obok Szczęsnego i od słupka zapewnił wyrównanie!
Królewscy ruszyli po drugiego gola, seryjnie produkując rzuty rożne i zanim Flick zdążył zrealizować komplet planowanych zmian, Los Blancos wyszli na prowadzenie. Przy trzecim z kolei wstrzeleniu piłki z narożnika Tchouameni doskoczył do główki i dał prowadzenie Realowi w 77. minucie.
Nie było wiele czasu na okrzepnięcie i odzyskanie równowagi, ale bliski wyrównania rachunków w 82. minucie był Lamine Yamal, którego strzał wybił końcami palców Courtois. Czego nie zrobił sam, to młody Hiszpan pomógł osiągnąć koledze. W 85. minucie długi przerzut Yamala z własnej połowy znalazł Ferrana Torresa, który minął wychodzącego Courtoisa i przywrócił równowagę w końcówce.
Nie było karnego, za to była dogrywka
Doliczony czas gry rozpoczął się od kolejnych ataków Barcelony, z coraz większym trudem powstrzymywanych przez Real Madryt. Szczęście wydawało się uśmiechnąć do Barcy w 96. minucie, gdy sędzia De Burgos wskazał na wapno po upadku Raphinhy w walce z Raulem Asencio. Protesty Królewskich tym razem nie były bezpodstawne, Brazylijczyk otrzymał żółtą kartkę za próbę wyłudzenia jedenastki.
W doliczone 30 minut lepiej weszła Duma Katalonii, ale wyraźnie widoczne po obu stronach zmęczenie oznaczało mniej jasnych sytuacji przed którąkolwiek z bramek. Dopiero w 99. minucie Thibaut Courtois wyjściem przeciął lot krosowej piłki od Fermina Lopeza. Celny strzał? W pierwszym kwadransie żadnego.
Drugi zaczął się za to od piłki w siatce Realu. Radość nie trwała długo, Fermin spalił. Moment później był już bliżej szczęścia, tyle że pośliznął się i piłka poleciała nieznacznie nad poprzeczką. Okazji brakowało, sił też już zaczynało. Pachniało karnymi, gdy Modrić nie dograł dość długiej piłki do Brahima Diaza, a Jules Kounde przejął piłkę i huknął zza pola karnego pod sam słupek!
Ogrom ulgi mógł wkrótce zamienić się w koszmar, gdy sędzia wskazał na rzut karny dla Realu po upadku Mbappe. Momentalnie jednak poprawił decyzję – zanim Gavi zwarł się z Francuzem, był spalony. Już w doliczonym czasie gry Szczęsny dalekim wyjściem przerwał kolejny atak Królewskich i ostatecznie Blaugrana dotrwała, by fetować triumf.