Przez 19 minut scenariusz był realizowany zgodnie z przewidywaniami – siedmiokrotni mistrzowie AFCON, Egipt, zdecydowanie kontrolowali przebieg gry, a Salah napędzał ofensywę Faraonów.
Napastnik Liverpoolu dwukrotnie posłał efektowne dośrodkowanie na dalszy słupek, a za pierwszym razem strzał głową Trezegueta został wybity przez bramkarza Zimbabwe, Washingtona Arubiego.

Pięć minut później Salah ponownie znalazł niepilnowanego Emama Ashoura, ale pomocnik nie trafił czysto w piłkę.
W rzadkiej dla Zimbabwe akcji ofensywnej Prince Dube zaskoczył Egipcjan, doskonale opanowując podanie Emmanuela Jalai w pole karne i umieszczając piłkę obok Ahmeda El Shenawy’ego, dzięki czemu jego drużyna objęła prowadzenie.
Egipt odpowiedział z furią, ale bez efektu – potężny strzał Omara Marmousha z dystansu zmusił Arubiego do wybicia piłki nad poprzeczkę, a Salah tuż przed przerwą uderzył nad bramką z linii pola karnego.
Całkowita dominacja Egiptu w drugiej połowie ostatecznie doprowadziła do wyrównania, a kiedy już do niego doszło, było to bardzo proste. Długie podanie uruchomiło Marmousha na lewym skrzydle, a napastnik Manchesteru City popędził w stronę bramki i mocnym strzałem umieścił piłkę pod poprzeczką.
Uparta defensywa Warriors została w końcu przełamana, ale outsiderzy pokazali jeszcze niespodziewaną wolę walki.

Rezerwowy Zizo zmarnował najlepszą okazję Egiptu w końcówce, gdy po znakomitym dośrodkowaniu Mohameda Hamdy’ego posłał piłkę głową daleko nad bramką.
Nieskuteczne próby zazwyczaj pewnych Salaha i Marmousha wydawały się przekreślać szanse Egiptu na zwycięstwo w pierwszym meczu, aż w doliczonym czasie gry ten pierwszy zdobył bramkę z 10 metrów, odbierając Zimbabwe historyczny punkt.
