Więcej

Siemieniec: Rozczarowanie jest duże, sędziów nie oceniam

Siemieniec: Rozczarowanie jest duże, sędziów nie oceniam
Siemieniec: Rozczarowanie jest duże, sędziów nie oceniamArtur Rześko / PAP
Trener Jagiellonii Białystok Adrian Siemieniec nie krył rozczarowania po porażce z Legią Warszawa 1:3 w ćwierćfinale Pucharu Polski. Nie chciał oceniać pracy arbitrów, choć dwie decyzje o braku rzutów karnych dla jego piłkarzy były kontrowersyjne. Bronił ich pracujący przy VAR Szymon Marciniak.

"Jeśli chodzi o kontrowersyjne sytuacje, to były dwie. Pierwsza związana ze sprawdzaniem zagrania ręką Ilji Szkurina, a druga z rzekomym rzutem karnym. Jednak nie zamierzam oceniać pracy sędziów, bo nigdy tego nie robię. Oczywiście rozczarowanie po porażce jest duże, ale wiem, na czym mam się skupić i w jakim kierunku pracować z zespołem. Nie będę szukał wymówek w decyzjach arbitrów, choć są one kluczowe dla wyników i przebiegu spotkań" - zaznaczył Siemieniec.

Obie kontrowersyjne sytuacje miały miejsce w drugiej połowie. Najpierw w polu karnym Legii piłka zmieniła tor lotu po odbiciu się od ręki debiutującego w podstawowym składzie stołecznej drużyny białoruskiego napastnika, ale sędziowie nie zdecydowali się odgwizdać "jedenastki".

"Miałem do dyspozycji ujęcia z siedmiu kamer i żadne z tych ujęć nie dowodzi, że piłka uderzyła w rękę Szkurina. Widać, że piłka po zagraniu Pululu uderzyła Szkurina w głowę. Oczywiście, że śmierdzi tym, że piłka mogła też dotknąć ręki, ale nie mam na to ani jednego dowodu" - tłumaczył decyzję na łamach portal TVP Sport odpowiadający tego dnia za obsługę VAR sędzia Szymon Marciniak.

Kwadrans przed końcem w roli głównej ponownie wystąpili system VAR i sędzia główny Piotr Lasyk. 16-letni rezerwowy "Jagi" Oskar Pietuszewski przewrócił się w polu karnym o nogę Pawła Wszołka i arbiter odgwizdał rzut karny. Analizy tej sytuacji i początku akcji, gdzie mogło dojść do faulu na jednym z legionistów, trwały w sumie pięć minut, ale ostatecznie rzut karny został odwołany.

Marciniak wyjaśnił, że Lasyk podjął tę decyzję "niesamodzielnie" i przekonywał, że "niezależnie od szczegółów tej fazy akcji, wcześniej był faul na lewym obrońcy Legii".

"Dlatego rzut karny i tak musiałby zostać odwołany nawet wtedy, gdyby Wszołek rzeczywiście popełnił faul w polu karnym" - argumentował najwyżej notowany polski arbiter.

Inne zdanie na ten temat mieli choćby zawodnicy Jagiellonii. "Widziałem na VAR – jest kontakt w szesnastce, dla mnie to 100-procentowy karny. Sędzia powiedział, że noga Wszołka została na ziemi, a Oskar Pietuszewski idzie do kontaktu. Ok, jest kontakt w polu karnym – dla mnie to jedenastka" - tłumaczył przed kamerami TVP Sport Jesus Imaz.

Szkoleniowiec białostoczan starał się chłodno skomentować mecz.

"Uważam, że pierwsza połowa w naszym wykonaniu była dobra. Schodziliśmy na przerwę z prowadzeniem, a na gorąco mam wrażenie, że przez wiele fragmentów kontrolowaliśmy grę. Kluczowym momentem było jednak szybkie stracenie bramki na 1:1 (krótko po przerwie - PAP), co otworzyło spotkanie i wpłynęło na dalszy przebieg rywalizacji" - powiedział Siemieniec.

"My koncentrujemy się teraz na rozgrywkach ligowych i Lidze Konferencji. Zostały nam dwa fronty, nie trzy. Stadion Narodowy w tym roku nie jest dla Jagiellonii, ale wierzę, że w przyszłości tam zagramy jeszcze silniejsi" - podsumował.

W zgoła innym nastroju był trener Legii Goncalo Feio. Po słabym początku rundy z okolic ul. Łazienkowskiej dobiegały głosy, że środowe starcie może być meczem o pozostanie Portugalczyka na stanowisku.

"Dzisiaj przed meczem pytali mnie, czy czuję presję. Presję czują na wojnie, gdy walczy się o życie. Presję czują lekarze przy stole operacyjnym" - w swoim stylu odparł Feio, ale inaczej niż często ma zwyczaju nie odniósł się do pracy sędziów.

Chwalił natomiast swoich piłkarzy.

"Jestem dumny z naszej drużyny. Weszliśmy w mecz dobrze, strzeliliśmy gola, ale został on anulowany. Tracimy bramkę, ale podnosimy się i wygrywamy 3:1. To na pewno duża rzecz. Jagiellonia – szczególnie w pierwszej połowie – miała często piłkę przy nodze, ale to my stworzyliśmy więcej sytuacji" - ocenił i dodał: "Zmierzyli się godni siebie rywale".

Po ostatnim spotkaniu ligowym, przegranym 1:3 z Radomiakiem, portugalski trener nie szczędził cierpkich słów swoim podopiecznym. "Drużyna odpowiedziała tak, jak wielkie zespoły odpowiadają na słabe spotkania. Mamy bazę, aby dalej iść do przodu" - zaznaczył.

Legia już po raz 37. awansowała do półfinału Pucharu Polski, a z 20 triumfami jest najbardziej utytułowana w tych rozgrywkach. Oprócz niej, w najlepszej czwórce są już też Pogoń Szczecin i pierwszoligowy Ruch Chorzów. Stawkę uzupełni zwycięzca czwartkowego ćwierćfinału między grającą na zapleczu ekstraklasy Polonią Warszawa a Puszczą Niepołomice.

Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen