We wtorkowy wieczór na Allianz Stadium gra toczyła się nie tylko o sam udział w ćwierćfinale, lecz bardziej precyzyjnie: o walkę u siebie z Empoli na drodze do półfinału. Faworytem musiał być Juventus, a Cagliari nie miało do stracenia nic.
Sprawdź szczegóły meczu Juventus - Cagliari
Vlahović przełamał impas
Właśnie brak presji zdawał się uskrzydlić Sardyńczyków w pierwszych sekundach, kiedy zdążyli oddać cztery (!) strzały w niewiele ponad minutę. Pierwszy zatrzymał Di Gregorio, dwa kolejne zablokowali obrońcy, a ostatni poleciał na aut. Szkoda, Lapadula miał niezłą okazję zapewnić interesujący mecz szybkim prowadzeniem.
Ponieważ Cagliari nie wykorzystało wczesnej okazji, Stara Dama znalazła swój rytm i wkrótce Mateusza Wieteskę czekało pierwsze starcie z Dusanem Vlahoviciem. W 9. minucie Polak był górą, ale moment później złamał linię spalonego i mogło się skończyć kosztownie. Stopniowo rytm meczu zaczęły odmierzać kolejne ataki szarpiącego z prawej Francisco Conceicao i jego podanie z prawej do Yildiza mogło w 23. minucie otworzyć wynik. Turek miał wyjątkowo trudną pozycję, ale strzelił dobrze. Simone Scuffeta uratował wyblok Wieteski.
Tuż przed półgodziną Portugalczyk chciał wkręcić rogala przy dalszym słupku. Miejsca dla piłki było sporo, brakło tylko rotacji. W okolicach 35. minuty Conceicao spróbował ponownie sprzed pola karnego i tym razem Scuffet musiał się popisać, by sparować piłkę na róg. Wydawało się, że to Chico zdobędzie gola, tymczasem w 43. minucie akcja lewą stroną pozwoliła Yildizowi znaleźć Vlahovicia przed bramką. Ten, mimo asysty Wieteski, z łatwością obrócił się, posłał piłkę pod Polakiem i od dalszego słupka umieścił ją w bramce.
Po przerwie poszło z górki
Kłopoty Polskiego obrońcy przed przerwą wydawały się spore, tymczasem wzrosły dodatkowo po przerwie. Po jego bardzo mocnym faulu na Yildizie przed polem karnym, piłkę ułożył sobie Koopmeiners i z wolnego pokonał Scuffeta, dając już bardziej komfortowe prowadzenie Bianconerich.
Gdy Cagliari szukało szybkiego kontaktu dwójkową akcją, kontra pozwoliła Vlahoviciowi pokonać golkipera gości ponownie w 55. minucie. Tym razem chorągiewka liniowego była po stronie Rossoblu, ale Juve złapało luz i coraz częściej wymuszało błędy pomocników i obrońców gości. Kolejny gol wydawał się wisieć w powietrzu, ale na 20 minut przed końcem Vlahović raz jeszcze trafił ze spalonego. Serb zmarnował zresztą również sytuację z 77. minuty po błędzie Deioli.
Zdecydowanie lepiej poradził sobie Conceicao na 10 minut przed końcem. Jego gol na 3:0 przyszedł w ostatniej chwili, ponieważ moment później zszedł z boiska wraz z Vlahoviciem. Losy meczu były zamknięte, ale wynik jeszcze nie: wprowadzony na ostatnie 25 minut Nico Gonzalez przebiegł z piłką prawie pół boiska, by następnie cudownym lobem pokonać Scuffeta. W tej sytuacji nawet doliczanie kolejnych minut wydawało się niestosowne, sędzia Feliciani pozwolił Juve świętować grę w ćwierćfinale, znów na swoim stadionie.
