Jesienne Derby d’Italia przeszło oczekiwania z ośmioma golami (4:4), ale w lutym o remisie nikt nie chciał nawet myśleć. Dla Starej Damy wygrana na Allianz Stadium oznaczałaby dogonienie Lazio i walkę o podium. Inter na szali miał fotel lidera po trzecim kolejnym remisie Napoli
Sprawdź szczegóły meczu Juventus – Inter

Nieskuteczność Interu do przerwy
Obie drużyny borykają się z kadrowymi brakami, ale wystawiony przez Inter atak złożony z Lautaro i Taremiego prezentował się nieźle od pierwszych minut, podobnie jak szybkie skrzydła Juventusu. Kibice otrzymali prawie 20 minut bez żadnego groźnego uderzenia, a mimo to ekscytujące tempem i intensywnością. Dopiero pod koniec tego okresu Taremi z przewrotki zmusił Di Gregorio do obrony, by chwilę później posłać prawie idealną wrzutkę na głowę Dumfriesa, która okazała się minimalnie zbyt mocna.
Juve miało mniej okazji od przyjezdnych, za to jakość prób była bardzo wysoka. Przewyższała ją tylko wybitna dyspozycja Sommera. Między 21 a 23 minutą Szwajcar genialnie zatrzymywał rakietę Nico Gonzaleza, kąśliwe uderzenie Francisco Conceicao, a następnie Kolo Muaniego. Francuz szukał poprawki tuż po upływie półgodziny, tym razem jego próbę ofiarnie sparował nad poprzeczkę Pavard.
Na 10 minut przed przerwą Nerazzurri powinni byli już prowadzić. Nie tylko mieli więcej z gry, ale wypracowywali znacznie lepsze okazje. Dumfries wyłożył w 35. minucie idealnie piłkę Lautaro, a odchylony Argentyńczyk posłał ją wysoko w trybuny. Jakby w poszukiwaniu rehabilitacji, później uderzał też z gorszych pozycji, wciąż bez efektu.
W 43. minucie Dumfries pognał z piłką samodzielnie, uderzył z ostrego kąta i tylko obił słupek. Z kolei w ostatniej minucie Dimarco wykonywał rzut wolny z tak daleka, że nikt nie spodziewał się bezpośredniego strzału. A on uderzył i Di Gregorio musiał asekurować dalsze okienko. Wskaźnik xG Interu szybował w stronę dwóch goli, a na tablicy do przerwy było wciąż 0:0.
Jeden decydujący cios Juve
Intensywność nie spadła po przerwie, choć zdawała się rosnąć frustracja Simone Inzaghiego, który po godzinie wykonał trzy zmiany. Weszli Nicola Zalewski, Marcus Thuram i Carlos Augusto (za Dimarco, Bastoniego i Taremiego). Francuz był bliski szybkiego wpływu na wynik, gdy wtargnął z piłką w pole karne, odegrał do Dumfriesa, a strzał Holendra po rękawicy Di Gregorio i słupku wyszedł poza boisko!
Jeśli niewykorzystane sytuacje naprawdę się mszczą, to Inter czekała sroga kara. I faktycznie tak się stało tuż po 70 minutach gry, gdy nieudanie wybijana piłka trafiła do Kolo Muaniego. Francuz zatańczył z nią, angażując czterech rywali, po czym oddał Conceicao, a młody Portugalczyk precyzyjnie po zimie otworzył wynik i doprowadził do erupcji na Allianz Stadium. Nie było to ostatnie słowo Bianconerich – parę minut później Dumfries z linii bramkowej wybijał strzał Koopmeinersa!
Ratować punkty mistrzom Włoch wbiegli Piotr Zieliński i Joaquin Correa, w Juve zmiany skończyły się na trzech, a celem nadrzędnym stało się utrzymanie prowadzenia. Trybuny pulsowały od śpiewu, który mógł ukrócić Nicola Zalewski w 85. minucie, wrzucając piłkę na Marcusa Thurama. Atakujący nie doskoczył dość wysoko, by skierować ją pod poprzeczkę.
Potężne uderzenie Zielińskiego zza pola karnego w 87. minucie zostało zablokowane, a później Juventus zdołał się oswobodzić i nękał rywali pod polem karnym. Bez pośpiechu, bo o czas chodziło – Stara Dama bez zagrożenia dotrwała do końca. Gdy Marcus Thuram z półobrotu posłał piłkę w trybuny, widownia świętowała to jak gola swojej drużyny. Nic więcej się nie wydarzyło, Turyn świętuje wygraną w derbach Włoch. A z nim również Neapol, który nie stracił dziś fotela lidera.
