Pierwszy niedzielny mecz 21. kolejki Serie A miał być walką o przełamanie. Fiorentina po imponującym starcie sezonu nie wygrała żadnego z ostatnich pięciu meczów. Torino z kolei z 11 ostatnich meczów wygrało tylko jeden. Osłabione kontuzjami oraz pauzą za kartki Linettego i Walukiewicza Toro wydawało się idealnym rywalem na odbicie dla Violi.
Sprawdź szczegóły meczu Fiorentina - Torino

Choć stawka była niemała, żadna z drużyn nie umiała wykazać się determinacją w ofensywie i mecz długo trudno było śledzić. Niezłym podsumowaniem poziomu gry była akcja z 12. minuty, w której Adli i Kean ruszyli z piłką na dwóch obrońców. Minięcie rywali wydawało się prostsze niż opanowanie piłki, która była jak gorący kartofel. Oddawali ją sobie tak długo, że żaden nie strzelił.
Dopiero w 15. minucie doczekaliśmy się celnego uderzenia, ale Gudmundsson zapisał się tylko w statystykach, w zasadzie podając do Vanji Milinkovicia-Savicia. Podobnym uderzeniem popisali się goście i dopiero 33. minuta przyniosła zmianę dynamiki. Drugą żółtą kartkę zobaczył Ali Dembele, dając Violi dodatkową przewagę.
W końcu, pięć minut po uszczupleniu kadry Granaty, Andrea Colpani oddał kąśliwy strzał. Nie padła bramka, ale Vanja wypluł piłkę i główką dobił ponad leżącym bramkarzem Moise Kean. Prowadzenie zasłużone, choć wymęczone, mogło przepaść jeszcze przed przerwą. Zupełnie nieoczekiwanie w doliczonym czasie odbicie od głowy Comuzzo skończyło się poprzeczką.
Kibice na tętniącym Stadio Franchi liczyli z pewnością na pójście za ciosem, ale Viola nie umiała wykonać kolejnego kroku. Mnożące się błędy i bardzo słabe strzały nie niosły zagrożenia i tylko osłabieniu gości Fiorentina zawdzięczała utrzymywanie przewagi.
To powinno było zemścić się w 69. minucie, kiedy wykop Vanji i nieporozumienie obrońców wypuściły Alieu Njie na bramkę. Przestrzelił! Jakby chcąc wynagrodzić zmarnowaną okazję, Comuzzo i Adli popełnili karygodny błąd w obronie, oddając de facto piłkę Gvidasowi Gineitisowi, który przymierzył i pokonał De Geę.
Kibice nie dowierzali własnym oczom, a Granata nie zamierzała poprzestać na jednym golu. Różnicy w liczbie zawodników kompletnie nie było widać, za to indolencję piłkarzy Violi – aż zbyt wyraźnie. Jeszcze w doliczonym czasie turyńczycy walczyli o zwycięskiego gola, ale skończyło się na podziale punktów. I huraganie gwizdów z prawie 20 tysięcy gardeł.
