Polski obrońca w ostatnich tygodniach leczył kontuzję, a jego ostatnim występem pozostawał mecz na Stadionie Narodowym przeciwko Chorwacji, jeszcze w trakcie październikowego zgrupowania reprezentacji Polski. Dawidowicz uniknął więc blamażu Polaków w Lizbonie, gdzie przed tygodniem biało-czerwoni przegrali z Portugalią 1:5, ale jednak wrócił do składu swojego klubu i szybko także wpuścił pięć bramek. Mało tego, został zdjęty już w przerwie.
Inter zupełnie rozbił gospodarzy przede wszystkim w drugim kwadransie meczu. Wynik otworzył bowiem w 17. minucie Joaquin Correa, który po szybkiej wymianie podań z Marcusem Thuramem minął defensywę rywali, a wśród zagubionych obrońców był niestety reprezentant Polski.
W kolejnych minutach dublet zaliczył już sam Thuram. W obu przypadkach Francuz omijał pułapkę ofsajdową piłkarzy Hellasu i wychodził na spotkanie sam na sam z bramkarzem. W obu przypadkach go mijał i trafiał do siatki. Niestety także w obu swoją cegiełkę do całej sytuacji dokładał Dawidowicz, który źle ustawiał się przy podaniach do napastnika Interu.
Wreszcie w 31. minucie do siatki trafił Stefan De Vrij, a dziesięć minut później Yann Bisseck, który także poradził sobie przy strzale z Dawidowiczem, mimo że zawodnik Interu w momencie oddawania strzału był już praktycznie w parterze. Wynik 5:0 do przerwy sprawiał, że zwycięzca spotkania był już niemal przesądzony.
Na drugą połowę Dawidowicz już nie wyszedł, ale za to w barwach mediolańczyków pojawił się na placu gry Piotr Zieliński. Wynik się już jednak nie zmienił, a Inter awansował na pozycję lidera Serie A.