Po porażce w derbach i remisie z Bologną, Inter musiał w niedzielny wieczór wygrać, by nie stracić dystansu do prowadzącego w Serie A Napoli. Nerazzuri musieli być faworytami, w końcu Empoli wycisnęło tylko punkt z ostatnich pięciu meczów.
Sprawdź szczegóły meczu Inter – Empoli

Empoli zbudowało twierdzę do przerwy
Z roli faworyta trzeba jednak umieć się wywiązać, a ustawione niską obroną Empoli nie zamierzało zadania ułatwiać. Nerazzuri długo bili głową w mur: ostatni kontakt z piłką miał należeć do Lautaro Martineza, tyle że ten miał u boku od dwóch do czterech rywali i rzadko miał okazję realnie zagrozić bramce Vasqueza.
Blisko było w 14. minucie, kiedy Argentyńczyk niską przewrotką sprawdził golkipera, a następnie dwie dobitki zablokowali obrońcy. W 26. minucie z kolei uciekł obrońcom i obił słupek, choć pomagał sobie ręką. Jeszcze w doliczonym czasie Dumfries był o włos od idealnego dogrania do Asllaniego, tyle że czujny Maleh przeciął dogranie ofiarnym wślizgiem.
Lautaro otworzył mecz z przytupem
Przez 45 minut obie ekipy wycisnęły z meczu niewiele ponad 0,4 xG, serwując najwyżej chłodne i ledwo strawne danie tysiącom kibiców. Spotkanie mogło usypiać, choć z punktu widzenia Empoli plan był realizowany bez zarzutu. Po przerwie mógł go zniweczyć gol samobójczy, ponieważ trafiony w głowę po rzucie rożnym Mattia Viti uderzył na bramkę w 49. minucie. Vasquez był na posterunku.
Gdy rytmiczne śpiewy Curva Nord zdawały się nieco cichnąć, Lautaro wziął sprawy w swoje ręce i ze sporego dystansu przymierzył genialnie, po rękawicach Vasqueza kierując piłkę do siatki w 55. minucie. Natychmiast wzrosły obroty i sam Argentyńczyk szukał dubletu z 16 metrów chwilę później, tym razem zatrzymany przez Kolumbijczyka.
Plan Empoli legł w gruzach, trzeba było ruszyć wyżej, a to oznaczało bardziej otwarte i szybsze widowisko. Weszli Sebastiano Esposito i Goglichidze, z kolei po stronie gospodarzy pojawili się Thuram i Mychitarian, co oznaczało zejście mało widocznego Piotra Zielińskiego.
Żywsze tempo nie przekładało się na kolejne bramki, choć podwojenie przewagi przez Inter wydawało się wisieć w powietrzu. Weszli Bastoni i Arnautović, tymczasem to Denzel Dumfries dał Interowi upragniony komfort dwubramkowego prowadzenia. W 79. minucie wyskoczył z impetem do główki i nie dał szans Vasquezowi.
Roberto D'Aversa zareagował wpuszczeniem jeszcze Szymona Żurkowskiego na boisko, a moment później pierwsza jego zmiana przyniosła efekt. Esposito w 84. minucie jako pierwszy zawodnik Empoli doszedł do strzału i natychmiast pokonał Sommera, posyłając piłkę z ostrego kąta pod dalszy słupek. Zwiastun powrotu? Nie dopuścili do tego zmiennicy Nerazzuri - Arnautović wyłożył piłkę Marcusowi Thuramowi, który w 89. minucie zamknął mecz. Liczył jeszcze na dublet pod koniec doliczonego czasu, ale na to Vasquez nie pozwolił.
