Po przegranej Interu z Romą cały piłkarski Neapol wyczekiwał na niedzielny wieczór i spotkanie z Torino. Fotel lidera stał pusty, a perspektywa ucieczki o trzy punkty od Nerazzurrich brzmiała aż luksusowo.
Sprawdź szczegóły meczu Napoli – Torino

Szkot przybliża Scudetto
Zanim hit Serie A zdążył się rozkręcić, Napoli już najadło się strachu. Nie z powodu świetnej gry Torino, a zwijającego się z bólu Mathiasa Olivery. Urugwajczyk wrócił do gry i wkrótce nastroje na trybunach i boisku odmieniły się. Po sześciu minutach Scott McTominay zdobył pierwszego gola w meczu po precyzyjnym dograniu Franka Anguissy z prawej flanki.
Szkocki egzekutor szybko udowodnił przewagę Napoli, choć ta była widoczna gołym okiem w otwierających fragmentach meczu. W ekipie z odległego Piemontu była tylko jedna jasna postać i był nią kapitan, Karol Linetty. Polak dwoił się i troił w obronie, by następnie ciągnąć zespół do przodu. Jego wysiłki niewiele dawały przy nieźle zorganizowanej defensywie Partenopei, a przez pół godziny oglądaliśmy raptem jeden celny strzał, ten bramkowy.
Wydawało się, że Torino zdoła choćby postraszyć Napoli do przerwy, jednak skończyło się na przenoszeniu gry pod pole karne gospodarzy. Zanim zawodnicy Granaty zdołali skonstruować naprawdę groźną sytuację, gospodarze odzyskali kontrolę. W 41. minucie piłka krążyła wokół pola karnego gości i wreszcie udało się zadać drugi cios. Politano z prawej przerzucił piłkę lekko do środka, a tam wyrósł ponownie McTominay, by zaliczyć idealny ostatni kontakt.
Po przerwie bez celnego strzału
Zanim drużyny zdążyły zejść na przerwę, Karol Linetty wziął na siebie poszukiwanie gola kontaktowego i w doliczonym czasie został zablokowany. Ten sam scenariusz powtórzył się, gdy po 50. minucie pomocnik Torino mierzył ponownie w bramkę. Trener Paolo Vanoli zdjął go przed godziną, by postawić na pogoń za wynikiem.
Więcej kłopotów niż przyjezdni sprawiało neapolitańczykom zdrowie własnych piłkarzy. Jeszcze przed Linettym z boiska musiał zejść z kontuzją Anguissa, a kilka minut później uraz wykluczył też Alessandro Buongiorno. Na tym tle pocieszeniem był fakt, że zmiennik tego pierwszego, Philip Billing, oddał bardzo szybko najgroźniejszy strzał drugiej odsłony. Jego główka wylądowała tylko na słupku.
Nikt nie doszedł tak blisko celnego strzału w drugiej odsłonie, co mówiło wiele i o wyrachowaniu Napoli, i o nikłym potencjale ofensywnym Torino. W ostatnich minutach zobaczyliśmy Sebastiana Walukiewicza, ale myślami wszyscy byli już przy zakończeniu i jego skutkach. Oto Napoli wraca na fotel lidera, w dodatku zostawiając Inter trzy punkty za plecami.
