Dwie wygrane z rzędu przerwały kryzysową serię Milanu, ale były to minimalne zwycięstwa z nominalnie znacznie słabszymi rywalami. Prawdziwym testem dla Rossonerich miał być niedzielny mecz z Napoli na Stadio Maradona, gdzie Azzurri musieli wygrać, by nie stracić dystansu do prowadzącego w Serie A Interu.
Sprawdź szczegóły meczu Napoli – Milan

Mógł być nokaut przed przerwą
Jeśli ten mecz miał odpowiedzieć na pytanie o stan Milanu, to ta odpowiedź była druzgocąca od pierwszych sekund. W pierwszym ataku wyprowadzonym przez Napoli padł gol, a piłka dwoma podaniami przeszła swobodnie od obrony do strzelca, którym był szarżujący Matteo Politano. Pokonanie Maignana było dla niego banalne, a trybuny fetowały już po minucie gry.
I nie był to pojedynczy incydent, po którym Milan zdołał się jakkolwiek pozbierać. Kolejne ataki szły i skrzydłami, i środkiem, a zawodnicy z Mediolanu wyglądali na kompletnie nieprzygotowanych do reakcji. Nie działał pressing, nie było wyraźnie zarysowanej taktyki, nawet komunikacja między piłkarzami wydawała się nie działać.
Kolejna bramka była więc tylko kwestią czasu. Po kwadransie na spalonym był Lukaku, choć Neres i tak nie domknął akcji. Belg poprawił się chwilę później, kiedy Billy Gilmour znalazł go w idealnym położeniu w 19. minucie. Lukaku uderzył nieczysto, ale to tylko mu pomogło, podbijając piłkę przy zdezorientowanym bramkarzu Milanu. Gdyby Napoli nie niweczyło kolejnych ataków niedokładnościami, do przerwy mecz byłby już rozstrzygnięty.
Milan nie wykorzystał nawet prezentu Billinga
Gdyby ktoś oglądał tylko statystyki, pewnie nie widziałby przepaści między zespołami. Jasne, Milan nie miał żadnego strzału na bramkę, ale na papierze posiadanie było podobne, nawet wskaźnik xG tylko trochę odbiegał od tego u Napoli. Jednak różnica w jakości gry gospodarzy i przyjezdnych była porażająca.
Wprowadzenie Rafaela Leao miało ożywić grę Milanu po zmianie stron, ale druga część przyniosła tylko niewielką poprawę i mało elektryzujące widowisko. Większy wpływ wywarł inny zmiennik, wpuszczony w 65. minucie Philip Billing. Moment po wejściu faulował Theo Hernandeza w polu karnym i podłączył Milan do kroplówki. Wystarczyło wykorzystać okazję, lecz Santiago Gimenez (jemu piłkę oddał Pulisic) zmarnował jedenastkę, a Meret przytulił piłkę serdecznie po obronie strzału.
Serbowie chcieli doprowadzić do powrotu Milanu
Na jedną z najjaśniejszych postaci w drużynie Milanu zaczął wyrastać Strahinja Pavlović, który w drugiej połowie dwukrotnie celnie atakował bramkę Mereta. Jego próba zza szesnastki w 78. minucie była najlepszym, co zaoferowała do tego momentu ofensywa gości, a przecież uderzał obrońca.
Czy Serb dał sygnał do ataku? Tak to wyglądało, gdy w 84. minucie wreszcie zadziałał atak. Theo ruszył lewą stroną i dograł przed bramkę, gdzie noga Luki Jovicia wepchnęła piłkę do siatki. Gol kontaktowy i sześć minut na uratowanie remisu - nie było to niemożliwe, bowiem zawodnicy Napoli panikowali, nerwowo chcąc utrzymać minimalne prowadzenie.
Jeszcze w czasie doliczonym, gdy Napoli nie skorzystało z okazji na zamknięcie meczu golem, Jović miał kolejną okazję, posyłając piłkę obok bramki. W ostatnich sekundach nawet Maignan zamienił się w rozgrywającego, lecz Azzurri przetrwali próbę powrotu.
