Stwierdzenie, że stosunki między Juventusem a Thiago Mottą były szorstkie, byłoby niedopowiedzeniem. Po drugiej z rzędu porażce Bianconerich (0:3 we Florencji), która nastąpiła po domowej porażce 0:4 z Atalantą, właściciele i zarząd zdali sobie sprawę, że drużyna nie działa.
Chociaż Giuntoli pojawił się przed mikrofonami, aby powtórzyć formułkę o zaufaniu do trenera, posunięcie to służyło jedynie przeciągnięciu w czasie nieuniknionego. Nadal nie było bowiem porozumienia co do trenera, który przejmie stery od Włocha-Brazylijczyka.
Brak reakcji drużyny w problematycznej sytuacji w tabeli ligowej ze względu na ryzyko wypadnięcia ze strefy Ligi Mistrzów, kluczowej kwalifikacji pod względem finansowym, dał już do zrozumienia dyrektorom, że nie ma czasu do stracenia.

Nazwiska: między Mancinim a Tudorem, były gracz Juve wychodzi na prowadzenie
Wybór trenera, biorąc pod uwagę rolę, jaką miałby odegrać jako "ratownik" wchodzący w bieżący sezon, był pomiędzy Roberto Mancinim a Igorem Tudorem. Cristiano Giuntoli naciskał na byłego trenera reprezentacji Włoch, ale John Elkann wolałby powierzyć drużynę człowiekowi z temperamentem, byłemu zawodnikowi, który dobrze zna środowisko. Wybór padłby zatem na byłego trenera Lazio i Marsylii, który już przez krótki czas grał z Pirlo w Juve.
Wydaje się również, że to przekazanie może nastąpić już przed meczem z Genoą (29 marca), w przeciwieństwie do tego, co początkowo zakładano. Szacowano, że zarząd chce poczekać na reakcję zespołu i dopiero wtedy zdecydować, co zrobić. Krótko mówiąc, wydaje się, że przygoda Motty w Juventusie dobiegła końca wraz z przerwą reprezentacyjną. Bianconeri znów zaczną uratować co się da i w czerwcu godnie zagrać w Klubowych Mistrzostwach Świata, a potem... zobaczymy.