Osierocona przez Thiago Mottę Bologna, która niebawem trafi do Ligi Mistrzów, nie czuła wielkiej presji w swoim ligowym debiucie. Pomimo pierwszej połowy zakończonej remisem 0:0, Rossoblu mieli miażdżącą przewagę i Zebry z Udine musiały dwoić się i troić, by utrzymać status quo.
Sprawdź szczegóły meczu Bologna - Udinese
Orsolini już po kilku minutach nie mógł uwierzyć, że nie trafił z bliska przy słupku, ale co dopiero miał powiedzieć Ndoye? On, gdy minęło 30 minut gry, szarżował sam na sam na bramkę Udinese, strzał po ziemi minął wychodzącego bramkarza, ale… minął też minimalnie bramkę.
Powrót do gry nie zmienił wiele – ekipa prowadzona od tego sezonu przez Kostę Runjaicia kompletnie nie miała atutów, podczas gdy Bologna atakowała dalej. W 53. minucie Orsolini z paru metrów trafił w bramkarza i chyba wykorzystał limit pecha, ponieważ moment później mógł podejść do piłki ułożonej na wapnie. Z rzutu karnego nie miał już problemu, dał prowadzenie Rossoblu.
Radość gospodarzy na Stadio Dall’Ara nie trwała jednak długo, ponieważ niecałe 10 minut później Łukasz Skorupski próbą wygarnięcia piłki podciął szarżującego rywala. Tym razem rzut karny był po drugiej stronie boiska. Skorup obronił go świetnie, tyle że moment później przy główce Giannettiego nie miał szans.
Mimo całej przewagi Bologny przyjezdni zdołali obronić remis, zamazując wynikiem skrajnie jednostronny przebieg meczu.
