Z tylko dwiema porażkami na koncie i jedną z najlepszych formacji defensywnych w Serie A, Fiorentina w poniedziałkowy wieczór miała tylko jeden cel: wygrać i zachować miejsce w ścisłej czołówce przed kończącym rok meczem z bezpośrednim rywalem o puchary, Juventusem. Porażki z Bologną i Empoli nadwątliły pewność siebie w ekipie Violi, ale i rywal – Udinese – notuje ostatnio bolesne wyniki.
Sprawdź szczegóły meczu Fiorentina - Udinese

Szybkie prowadzenie do przerwy
Szybko zarysował się plan Fiorentiny na spotkanie z ekipą z Friuli: napierać w pierwszych fragmentach i uzyskać przewagę, by móc kontrolować grę. Faktycznie, wysoka intensywność i apetyt ofensywny przyniosły szybki efekt. Przecinający obronę rywali raz za razem Sottil był faulowany w polu karnym i Moise Kean wykorzystał jedenastkę.
Viola mogła wycisnąć więcej z tej fazy, ale do przerwy udało się utrzymać przewagę ze względnym spokojem: gospodarze kontrolowali przebieg gry, a druga bramka zdawała się wisieć w powietrzu. Po półgodzinie Kean pomylił się nieznacznie (choć był też na spalonym), a w 35. minucie Jesper Karlstrom zdjął mu piłkę z nogi w ostatniej chwili. Jeszcze w 45. minucie strzał Colpaniego sprawił zadziwiająco dużo problemów Razvanowi Savie.
Udinese znalazło słabe punkty
Viola napierała do końca doliczonego czasu, za to po powrocie dynamika spotkania odwróciła się nieoczekiwanie szybko. Po kilku minutach gry Luca Ranieri popełnił koszmarny błąd i próbą wybicia oddał piłkę Ekkelenkampowi, a ten wypatrzył Lorenzo Luccę, który nie dał cienia szansy De Gei w bramce Fiorentiny.
Wyrównanie w mniej niż pięć minut nie było jedynym problemem gospodarzy, bowiem Udinese z każdą minutą nabierało przekonania o możliwości wywiezienia zwycięstwa ze Stadio Artemio Franchi. Nieprzygotowani na to miejscowi dali się zaskoczyć ponownie, gdy Thauvin oddał mocny strzał zza pola karnego i dał prowadzenie ekipie byłego trenera Legii.
W odpowiedzi Viola miała – niestety dla swoich kibiców – tylko więcej nieskończonych prób Moise Keana i stałe fragmenty, które za rzadko prowadziły do celnych strzałów. W 69. minucie Kean liznął piłką słupek, a pięć minut później prawie się o niego rozbił, jednocześnie nie mieszcząc piłki w siatce z kilkudziesięciu centymetrów. Lepszych okazji nie było, tymczasem Kingsley Ehizibue mógł jeszcze podbić stawkę w końcówce, gdy uderzył w boczną siatkę bramki De Gei.
