Monza z Kacprem Urbańskim w składzie w poniedziałek pojechała formalnie walczyć o punkty do Rzymu, ale w praktyce byłoby cudem, gdyby wywiozła choćby remis. Roma pokazuje ostatnio charakter, którego czerwonej latarni brakuje nie mniej niż punktów w ligowej tabeli. Monza walczy już tylko o honor, choć i o to jest bardzo ciężko.
Sprawdź szczegóły meczu Roma – Monza

W poniedziałek na Stadio Olimpico warunki były znane jeszcze przed pierwszym gwizdkiem, a gospodarze zadbali szybko, by je Monzy przypomnieć. Od pierwszych sekund podopieczni Ranieriego dyktowali warunki, a przed upływem 10 minut mieli otwarcie wyniku. Przesądził błysk geniuszu Saelemaekersa, który z linii pola karnego nie dał cienia szansy Turatiemu uderzeniem pod dalszy słupek.
Zanim cokolwiek zdołali zbudować przyjezdni, już musieli wracać do defensywy – ten przygnębiający obrazek zdominował pierwszą część, w której po półgodzinie było już 2:0. A właściwie dopiero 2:0, ponieważ Matias Soule z łatwością ograł Kyriakopoulosa, wrzucił piłkę na głowę Shomurodova, a ten pokonał Turatiego po raz drugi.
Dopiero w 42. minucie Urbański z kolegami – a faktycznie to Polak zaczął akcję – zdołali postraszyć Mile Svilara. I choć golkiper Romy nie mógł być rozgrzany po staniu w miejscu całą pierwszą połowę, to zachował refleks i obronił świetnie strzał Silvere Ganvouli. Autor uderzenia, podobnie jak Kacper Urbański, zeszli po przerwie. Polski pomocnik rozegrał 55 minut, notując 19 celnych podań (w tym jedno kluczowe), jeden wygrany pojedynek w obronie i jedno wybicie, a jego próby ruszenia naprzód kończyły się podobnie jak w przypadku innych zawodników Monzy – bez szans na zagrożenie Romie.
Ta nie musiała już naciskać, więc okazji było w drugiej połowie znacznie mniej. W 60. minucie Turati skutecznie zatrzymał uderzenie Baldanziego, za to niecały kwadrans później trybuny ponownie ożyły. Tym razem niekryty po lewej stronie pola karnego Angelino otrzymał piłkę od Bryana Cristante i precyzyjnym uderzeniem po ziemi wpakował piłkę pod dalszy słupek.
Monza chciała już tylko zejść z boiska, ale ani zegar, ani gospodarze nie zamierzali na to pozwolić. Zanim wybiła 89. minuta, rzut rożny bity przez wprowadzonego z ławki Dybalę trafił na głowę Cristante, a ten zaliczył główkę wymarzoną, podbijając wynik na 4:0. Romie wszystko dziś wychodziło aż zbyt łatwo, na co zapracowała na wielkie gratulacje Claudio Ranieriego.