Adrian Siemieniec po odpadnięciu z Pucharu Polski: "Nie ma skali na moją złość"

Trener Jagiellonii po odpadnięciu z Pucharu Polski: nie ma skali na moją złość
Trener Jagiellonii po odpadnięciu z Pucharu Polski: nie ma skali na moją złośćČTK / imago sportfotodienst / Michal Chwieduk/Arena Akcji

Piłkarze Jagiellonii Białystok przegrali na wyjeździe z GKS Katowice 1:3 w 1/8 finału Pucharu Polski. – Przegraliśmy, odpadliśmy, jesteśmy bardzo źli, rozczarowani. Na określenie mojej złości nie ma skali – powiedział trener gości Adrian Siemieniec.

"Nie zrealizujemy założonego celu, jakim było granie we wszystkich możliwych rozgrywkach na wiosnę. Musimy to zaakceptować, w tej chwili nie jest to łatwe. Nie analizuję meczu teraz w żaden sposób. Powiedziałem zawodnikom w szatni, że jestem zły" – dodał.

W końcówce spotkania kontuzji nabawił się Oskar Pietuszewski i – przy pomocy masażystów – opuścił boisko.

"Nie wiem jeszcze nic na temat jego stanu zdrowia, badania trwają" - powiedział Siemieniec.

Trener GKS Rafał Górak powiedział: zagraliśmy mecz z bardzo wymagającym rywalem, który od 60. minuty grał już w "topskładzie" i to było czuć. Mój zespół był zdyscyplinowany, dobrze zagrał w defensywie. Jagiellonia stworzyła sytuacje, ale potrafiliśmy jej odpowiedzieć. Myślę, że zobaczyliśmy bardzo dynamiczne, fajne do oglądania spotkanie.

Zaznaczył, że jego zawodnicy – zgodnie z założeniami – starali się grać pressingiem, utrudniając rywalom wyprowadzanie piłki.

"Gdybyśmy pozwolili Jagiellonii grać na jej zasadach, to byśmy nie dalibyśmy rady wygrać" – wyjaśnił.

Podziękował kibicom za doping w trakcie kończącego się roku.

"Od pewnego czasu gramy bardzo solidnie, jesteśmy powtarzalni i to mnie bardzo cieszy. Chciałbym „wycisnąć” z tej drużyny jeszcze więcej. Dotychczas nie miałem „ręki” do rozgrywek pucharowych, zawsze zastanawiałem się, gdzie jest to we mnie, że nie potrafimy zrobić tego kroku dalej. Teraz zagramy w PP wiosną, a na tym szczeblu rozgrywkowym dawno nas nie było. Emocje w końcówce były ogromne, mamy poczucie dobrze wykonanej roboty. Takie momenty dają pewność, że idziemy w dobrym kierunku" – zaznaczył.

W niedzielę GKS zagra na wyjeździe ekstraklasowy mecz z Rakowem Częstochowa.

"Czasu na regenerację nie mamy zbyt wiele. To bardzo ważne spotkanie, punkty w lidze są nam bardzo potrzebne. To ważne, że w ekstraklasie wypracowaliśmy swój styl gry" – ocenił.

Nie chciał wyjawić, na kogo chciałby trafić w ćwierćfinale.

"Postanowiłem w pewnym momencie swojego życia nie planować, a doświadczać. Zrobię wszystko, żebyśmy grali dalej" - stwierdził.

Mecz, z racji przypadającej w czwartek Barbórki, był dedykowany górnikom. Przed spotkaniem i w przerwie przygrywała kibicom górnicza orkiestra dęta, a piłkarzy obu drużyny wyprowadziła eskorta złożona z ubranych w galowe mundury byłych i obecnych pracowników kopalń.

Katowiczanie objęli prowadzenie po błędzie bramkarza rywali Miłosza Piekutowskiego, który stracił piłkę we własnym polu karnym. Trener gości przy stanie 2:0 dokonał pięciu zmian, wpuścił na boisko „wszystko, co miał”. Jagiellonia zamknęła katowiczan przed ich bramką, zdobyła kontaktowego gola z rzutu karnego, ale kontra gospodarzy w doliczonym czasie „zamknęła” spotkanie.

Obie drużyny miały się 23 listopada zmierzyć w Białymstoku w meczu ekstraklasy, który został przełożony, z racji złego stanu boiska zasypanego śniegiem.

Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen