Choć rozgrywany w Arabii Saudyjskiej i przy pustawych trybunach wielkiego King Abdullah SC Stadium, półfinał Superpucharu Hiszpanii nam wydawał się wielką chwilą: ponownie w składzie Barcelony pojawili się dwaj Polacy, a Bilbao to nie Barbastro i Wojciecha Szczęsnego czekał chrzest bojowy. A czy to prawda, że Inaki Pena stracił miejsce za spóźnienie? Ważniejsze było, jak wypadnie Szczęsny.
Sprawdź szczegóły meczu Athletic - Barcelona

Gavi strzela, Gavi asystuje
Jako pierwszy testowany miał być Unai Simon w bramce Athleticu. Co prawda w 3. minucie Raphinha nie zdołał dobrze trafić piłki i posłał ją nad bramką, ale w 10. minucie huknął z dystansu fantastycznie, wprost pod bliższy słupek. Rękawice Simona zatrzymały piłkę. Brazylijczyk nie mógł znaleźć drogi do bramki, za to Gavi zrobił to przy pierwszym podejściu, kiedy po kwadransie gry wykończył świetne wycofanie od Balde. Moment później Simon mógł sam podwoić wynik, kiedy próba wykopu odbiła się od Lewandowskiego i wróciła w kierunku bramki… ale poza jej światło.
Baskowie szukali możliwie szybkiej odpowiedzi i w 20. minucie Kounde uprzedził Szczęsnego, blokując uderzenie Inakiego Williamsa. Podczas gdy Raphinha i Yamal zmarnowali kolejne swoje okazje, trudny moment miał w 30. minucie Wojciech Szczęsny. Wyszedł poza pole karne i minął się z piłką, ale błąd sam naprawił. Pięć minut później interweniował już wzorowo, w 40. minucie odważnie główkował na przedpolu, a i pod koniec pierwszej połowy zatrzymał celne uderzenie.
Szczęsny pokonany dwukrotnie, ale z czystym kontem
Robert Lewandowski zanotował niewyraźne 45 minut, podobnie było z Yamalem. Obaj wrócili z inną energią po przerwie i już po kilku minutach Unai Simon miał poważne kłopoty. Przejęcie i odegranie do wychodzącego Yamala skończyło się jego obrotem i bezlitosnym wykończeniem na 2:0 w 52. minucie.
Moment później swoje trafienie powinien był zanotować też Lewy, ale jemu piłka od Raphinhy nie siadła i wyszła poza światło bramki. Ponieważ Bilbao nie było w stanie zmienić kierunku gry i ryzykowało trzecim golem, szybko weszli Nico Williams, Vesga i De Marcos, co pomogło jak na zawołanie. Vesga w 65. minucie doszedł do potężnego strzału po błędzie Cubarsiego, moment po nim Jauregizar, ale obie próby skończyły w rękawicach Szczęsnego.
Yamal zszedł pierwszy w ekipie Blaugrany, po nim Lewandowski i Gavi, a Duma Katalonii wydawała się skupiona na utrzymaniu przewagi. Licznik interwencji Szczęsnego pęczniał, choć trudno mówić o wyjątkowo wysokim poziomie trudności… do czasu. W 82. minucie Oscar de Marcos ruszył do świetnie wyłożonej piłki i podciął piłkę idealnie nad interweniującym Polakiem. Radość z gola trwała moment, spalony nie budził wątpliwości sędziów.
Gdyby gol padł poprawnie, końcówka mogłaby przynieść ogromne emocje. Barca odetchnęła z ulgą, ale przedwcześnie: błąd De Jonga w obronie pozwolił na rajd Inakiego Williamsa, który idealnie pokonał Szczęsnego. Piłka po ziemi otwarła ręce bramkarza i od słupka weszła do bramki. Fascynująca końcówka? Nie, znów VAR dopatrzył się spalonego po muśnięciu piłki przez zawodnika Athleticu przy błędzie De Jonga.
Baskowie stracili nadzieję, za to Barcelona szukała trzeciego gola. Bez skutku, ale i bez konieczności dokładania kolejnych bramek. To nieskuteczność Athleticu okazała się decydującym czynnikiem, który przepuszcza Barcelonę bez większych problemów do finału Superpucharu Hiszpanii.
