Wicemistrzowie Polski do ostatniej kolejki rundy zasadniczej walczyli o prawo gry w 1/8 finału. Goście z Niemiec byli bardzo blisko zapewnienia sobie awansu bezpośrednio do ćwierćfinałów. Było to czwarte spotkanie drużyn. Bilans zwycięstw 2-1 do tej pory był korzystny dla Industrii.
Wynik otworzył duński rozgrywający berlińczyków, Mathias Gidsel uznawany za najlepszego aktualnie piłkarza ręcznego globu. W dorobku ma m.in. tytuły najwartościowego zawodnika MŚ 2023 i 2025 oraz igrzysk olimpijskich w Tokio (2021) i w Paryżu (2024). W tym sezonie LM Gidsel jest wiceliderem wśród najskuteczniejszych strzelców - 91 bramek na koncie.
Kielczanie odpowiedzieli czterema trafieniami. Zawodnicy lidera Bundesligi byli bliscy odrobienia wszystkich strat, ale na przeszkodzie stawał Miłosz Wałach. Bramkarz gospodarzy przez moment notował nawet 60-procentową skuteczność.
Zespół Tałanta Dujszebajewa stosował zmienną defensywę, 6-0 lub 5-1 z wysuniętym Dylanem Nahi. Podobną obronę często wykorzystywali również rywale. Wśród gości najtrudniejszy do upilnowania był Lasse Andersson. Duński rozgrywający do przerwy rzucił sześć goli. Po drugiej stronie ataki skutecznie kończył, gorszy tylko o jedno trafienie, Nahi. Drugi kwadrans rozpoczął się od jednobramkowego prowadzenia Industrii, które przed zejściem do szatni zostało podwojone.
Po zmianie stron pierwszy rzut karny dla Industrii wykorzystał Szymon Sićko. Tempa nie zwalniał Andersson. Zespoły rzucały bramki na przemian, zachowując różnicę z pierwszej połowy. Wytrwałość gości doprowadziła do przełamania wyniku, a 11 gola na koncie zapisał nie kto inny jak Andersson. Prowadzenie chwilowo odzyskał, rzutem do pustej bramki, młodszy z braci Dujshebaev, Daniel.
Gidsel koncentrował się na asystach. Przyniosło to dobry skutek dla drużyny Fuechse, która w 52. min. prowadziła już 27:22. Goście z większą łatwością zaczęli zdobywać bramki. Z kolei wśród kielczan mnożyły się proste błędy i nieskuteczność w ataku.
Jaron Siewert, który pięć sezonów temu, w wieku 25 lat, jako najmłodszy trener w Bundeslidzie obejmował "Lisy", może uznać, że pierwsza część zadania w pełni się udała.
Rewanż zaplanowano na 2 kwietnia w berlińskiej Max-Schmeling-Halle. Zwycięzca tej pary zmierzy się w ćwierćfinale z duńskim Aalborgiem. W czwartek pierwszy mecz w rundzie play off rozegra Orlen Wisła Płock, która zmierzy się z HBC Nantes.
Karacić: Możemy tam wygrać
Mimo porażki optymizm zachowuje Igor Karacić. Chorwacki rozgrywający uważa, że jego zespół nie stracił jeszcze szans na awans.
"Musimy teraz zebrać się w szatni i postanowić jak zagrać w Berlinie. Możemy tam wygrać, ale wszystko musi być poukładane. Będzie, co będzie" - powiedział Karacić przed kamerą Eurosport.
Chorwat przypomniał, że w trakcie sezonu zespół musiał zmagać się z dużą liczbą kontuzji. Karacić, jako rekonwalescent, w środę zagrał tylko przez kilka minut.
"Było mi ciężko, że nie mogłem dłużej pomóc drużynie. Przez półtora miesiąca nie trenowałem. Rywale po przerwie zagrali podobnie jak w pierwszej połowie. U nas w końcówce zabrakło udanych interwencji bramkarzy" - dodał tegoroczny wicemistrz świata.
Karacić po sześciu sezonach kończy przygodę z klubem z Kielc.
Jego rodak Manuel Strlek po meczu był w zupełnie innym nastroju, choć w ogóle nie pojawił się na boisku. Lewoskrzydłowy w latach 2012-2018 reprezentował drużynę z Kielc. Od tego sezonu jest graczem Fuechse.
"Wiem, że ciężko jest wygrać w Kielcach. Rewanż będzie zupełnie nowym meczem i musimy zachować koncentrację od pierwszej minuty. Mathias Gidsel naprawdę robi różnicę. W Berlinie mamy super zespół i walczymy o najwyższe cele. Prowadzimy w Bundeslidze, a w Lidze Mistrzów też wszystko jeszcze przed nami" - przyznał Strlek.