W każdym z trzech ostatnich finałów Pucharu Polski spotykały się właśnie te drużyny, dlatego wyniki sobotnich półfinałów nie mogły dziwić. Kolejna „święta wojna” w niedzielę miała jasnego faworyta, którym byli Nafciarze, zdobywcy trzech ostatnich trofeów.
Sprawdź szczegóły meczu Industria Kielce - Orlen Wisła Płock
Na niedzielny finał trybuny Areny Kalisz się wypełniły, bowiem dotarły już liczniejsze grupy kibiców z Kielc i Płocka. Już od pierwszych minut można było poczuć inną, charakterystyczną dla "świętej wojny" atmosferę. Trenerzy obu ekip Tałant Dujszebajew i Xavi Sabate, którzy w sobotę bardzo spokojnie oglądali występy swoich podopiecznych, od początku spotkania impulsywnie reagowali na wydarzenia boiskowe. Także zawodnicy nie zamierzali się oszczędzać i już po pierwszych akcjach sędziowie odsyłali piłkarzy na ławkę kar.
W pierwszych fragmentach meczu znakomicie w płockiej bramce spisywał się Mirko Alilović, który m.in. obronił trzy rzuty karne. Kielczanie łatwiej zdobywali gole z ataku pozycyjnego. Brylował Igor Karacic i to po jego akcjach kielczanie zaczęli powiększać przewagę.
Alilovic później nie był już tak skuteczny, za to jego vis-a-vis Klemen Ferlin dokonywał rzeczy wręcz niemożliwych broniąc wiele pojedynków jeden na jeden. Podopieczni Dujszebajewa w końcówce pierwszej odsłony zwiększyli przewagę do pięciu bramek.
Po zmianie stron kielczanie postawili twardą defensywę, co przy jednocześnie świetnej dyspozycji Ferlina sprawiło, że piłkarze Orlenu Wisły mieli spory kłopot ze zdobywaniem bramek. W ciągu 20 minut zaledwie pięciokrotnie pokonali słoweńskiego bramkarza, a przewaga Industrii cały czas oscylowała wokół czterech-pięciu goli.
Na kwadrans przed zakończeniem spotkania skrzydłowy płockiego zespołu Michał Daszek udanym atakiem z prawego skrzydła zmniejszył straty do trzech goli (18:21), ale po chwili Tomas Piroch nie trafił w sytuacji sam na sam. Riposta kieleckiej drużyny była już skuteczna – po kolejnych akacjach w wykonaniu m.in. Karacicia Industria prowadziła 24:18. Potem wicemistrzowie Polski "pilnowali wyniku", długo oraz cierpliwie rozgrywając piłkę.
W 56. minucie Michał Olejniczak podwyższył wynik na 25:20 i tylko cud mógł sprawić, że płocczanie wrócą jeszcze do meczu. Cudu nie było, a końcówka nie przyniosła większych emocji. MVP finału wybrano Ferlina.