Odkąd Katarczycy zainwestowali w PSG, klub wpompował dziesiątki milionów euro w infrastrukturę Parc des Princes. Jednak stadion wciąż nie jest własnością klubu, a jako zabytek stojący dosłownie na obwodnicy Paryża nie daje możliwości rozbudowy.
Dlatego PSG ma szukać alternatywy i 27 kwietnia powinno złożyć ofertę kupna Stade de France (SdF) w podparyskim Saint-Denis. Tam Katarczycy mogliby spełnić swoje ambicje, które wyrażali wielokrotnie: pojemność ponad 60 tys. miejsc i pełna kontrola nad obiektem.
W przypadku przejęcia SdF trybuny miałyby zostać przebudowane tak, by straciły możliwość używania bieżni, a przybliżyły się do boiska. Oznaczałoby to redukcję obecnej pojemności z 80 do 70 tysięcy miejsc.
Obecnie Stade de France jest zarządzane przez prywatne konsorcjum w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego (PPP), które jednak od lat jest krytykowane. Umowa zakłada bowiem ogromne państwowe dotacje, przez co stadion wciąż kosztuje podatników krocie. Wiadomo już, że rząd Francji nie przedłuży umowy w obecnej formie i szuka nowej formuły dla funkcjonowania stadionu.
Francuski rząd zaprosił zainteresowane podmioty do składania ofert. Dopuszczalna jest sprzedaż całego obiektu, ale z pewnymi wymogami. Konieczne jest zapewnienie na kolejnych 25 lat użytku sportowego, szczególnie meczów reprezentacji Francji rugby. PSG już analizowało kalendarz rozgrywek i pogodzenie futbolu z rugby wydaje się realne.
Jedynym argumentem stanowczo przeciwko ofercie PSG jest ten polityczny. Nasser Al-Khelaifi jest prezesem klubu, a właśnie on był przedmiotem dochodzeń kryminalnych prowadzonych również na terenie Francji. Samo oddanie tak ważnego obiektu zagranicznemu inwestorowi budzi obawy, a co dopiero tak kontrowersyjnemu.