Po pierwszej kolejce rozgrywek to Czesi mieli lepszą sytuację w tabeli. Dla Biało-Czerwonych porażka z Niemcami była jednak wkalkulowana w koszty, a z Czechami planem było tylko zwycięstwo. Trener Lijewski nie dokonał prawie żadnej zmiany w kadrze przed tym pojedynkiem.
Sprawdź szczegóły meczu Czechy - Polska

Piątkowe zmagania w Herning zaczęły się jednak rozczarowująco. Polacy mieli poważne kłopoty ze sforsowaniem czeskiej obrony, a dwie straty w ataku skończyły się trafieniami Czechów. Co gorsza, w obronie Polacy zaliczyli najpierw dwie kary, a później stracili Marka Marciniaka, który złapał czerwoną kartkę niedługo po pierwszym swoim trafieniu, osłabiając prawe skrzydło.
Zaczęło się więc od mozolnego odrabiania strat, czego nie ułatwiał Mrkva w czeskiej bramce. Dzięki niemu po 10 minutach Czesi wciąż prowadzili (4:3). Co gorsza, bardzo szybko podwyższyli i szarpana gra Polski pozostawała o dwa kroki za rywalami.
Dopiero świetny indywidualny rajd Arkadiusza Moryto skończył się pierwszym jego golem, swojego drugiego dołożył moment później Kamil Syprzak, a moment później Poręba wyrównał na 7:7. W 20. minucie Biało-Czerwoni pierwszy raz nie przegrywali. Wyraźnie spadła skuteczność Czechów, co wykorzystał – w przewadze – Jan Czuwara i udało się objąć prowadzenie. Nie udało się za to go utrzymać i ponownie rywale przyjęli inicjatywę, uciekając na 10:8 po karnym wykorzystanym przez Hrstkę. Co gorsza, na sekundy przed przerwą Solak wyśrubował swój dorobek na cztery trafienia, dając 12:9.
Poziom daleki od oczekiwań, ale emocje trzymały do końca
Szwankujący polski atak nie wykazywał istotnej poprawy po powrocie do gry – ani z kontry (których prawie w tym meczu nie mieliśmy), ani w ataku pozycyjnym szło jak po grudzie. Dopiero chytry rzut Moryty i kolejny udany atak Syprzaka – w parze z kolejnymi udanymi obronami Jastrzębskiego – dały kontakt bramkowy (12:13). Nawet w osłabieniu po czerwieni Mateja Havrana Czesi jednak uciekli, a w ostatni kwadrans weszli z prowadzeniem 15:13 po trafieniu Skopara.
Szkoda, mimo żywego fragmentu gry Biało-Czerwoni długo nie mogli przekroczyć 13 goli. Udało się za sprawą Moryty, było nawet wyrównanie, tyle że rywale błyskawicznie ruszyli z atakiem i Jastrzębski musiał skapitulować. Czapliński mógł ponownie wyrównać z karnego, ale Mrkva bronił dziś świetnie.
Dopiero Jędraszczyk zmieścił piłkę na 16:16, a po nim w 53. minucie Przytuła rzucił z kozłem i pokonał Mrkvę. Ten sam Przytuła sprokurował karnego, a Hrstka wyrównał - emocji było w końcówce pod dostatkiem! W przewadze Morkovsky wpakował piłkę do siatki i znów trzeba było gonić. Paterek wyrównał, Jastrzębski był już jak ściana i dopiero w 59. minucie Mikołaj Czapliński dał prowadzenie 19:18. Wystarczyło się tylko obronić, ale Reichl na 15 sekund przed końcem zdobył pierwszego gola. Paterek rzucił tuż przed syreną, obił poprzeczkę po obronie Mrkvy. Sędzia przyznał jeszcze rzut wolny, ale Syprzak nie zdobył gola.
Remis 19:19 oznacza pierwszy punkt Polaków, ale trudno uznać go za zadowalający. O losach dalszej gry Biało-Czerwonych w mistrzostwach świata zdecyduje \mecz ze Szwajcarami, w którym na potknięcie pozwolić sobie już nie można.
