Przedłużająca się nieobecność Igi Świątek (2. WTA) w jesiennej części sezonu 2024 nabiera dziś zupełnie nowego światła. Polka podzieliła się z kibicami informacją o pozytywnym teście antydopingowym, który spowodował jej przerwę w grze od września do listopada.
Wykryto u niej trimetazydynę, związek stosowany przy chorobie niedokrwiennej serca i wspomagający pracę układu sercowego. ITIA ma ten związek na liście zakazanych, dlatego Świątek automatycznie została zawieszona do wyjaśnienia. Dziś, jak zapewnia w filmiku zamieszczonym w mediach społecznościowych, może już mówić o sprawie otwarcie, ponieważ ta jest zamknięta. "Zostawiam Wam długi filmik i dziś czuję też ulgę, że to już koniec" – napisała 23-latka na Instagramie, zapraszając widzów do obejrzenia nagrania.
Jak przyznaje raszynianka, nie mogła mówić o sprawie przez 2,5 miesiąca. Chodzi o próbkę pobraną od niej 12 sierpnia przed turniejem w Cincinnati. Dokładnie miesiąc później Świątek dowiedziała się, że wykryto w niej zakazaną substancję w – to jej słowa – "niewiarygodnie niskim stężeniu".
"Na początku nie miałam pojęcia, jak to się mogło przytrafić, skąd to się wzięło. (…) Towarzyszyło mi duże poczucie niesprawiedliwości i pierwsze tygodnie były bardzo chaotyczne. Od razu zaczęliśmy reagować i postępować według tego, co mówiła nam ITIA" - wyznaje tenisistka.
Skąd u Świątek zakazana substancja?
Na podstawie niskiego stężenia w sztabie Polki doszli do wniosku, że albo próbka, albo któraś pobierana przez zawodniczkę substancja była zanieczyszczona. Po żmudnych poszukiwaniach (Polka jeździła m.in. badać włosy do Francji) okazało się, że seria zażywanego przez Igę Świątek leku z melatoniną (bez recepty, ale wybranego po konsultacji z lekarzem) była zanieczyszczona.
Jak wielu sportowców, Świątek przyjmuje melatoninę, by zrównoważyć długie podróże i częste zmiany rytmu dobowego. Po znalezieniu źródła musiała udowodnić, że faktycznie ten lek był zanieczyszczony. Udało się to potwierdzić po serii badań.
"Od 12 września byłam automatycznie zawieszona, dlatego nie mogłam zagrać turniejów w Azji i obronić swojego rankingu. Ale najważniejsze było dla mnie to, żeby udowodnić swoją niewinność" - opowiada Świątek, która wróciła na kort w listopadzie.
"Chcę być z Wami szczera i choć wiem, że nie zrobiłam nic złego, z szacunku do kibiców i opinii publicznej dzielę się wszystkimi szczegółami tego najdłuższego i najtrudniejszego turnieju w mojej karierze. Mam największą możliwą nadzieję, że zostaniecie ze mną" - przekazała najlepsza polska tenisistka.
ITIA potwierdza przebieg, jaką karę poniosła Świątek?
Równolegle z publikacją klipu zawodniczki, ITIA (International Tennis Integrity Agency) potwierdziła szczegóły przeprowadzonego dochodzenia. Instytucja potwierdza, że Polka najpierw ze zrozumieniem przyjęła automatyczne miesięczne zawieszenie, a następnie złożyła apelację 22 września, gdy udało się wskazać możliwe źródło skażenia.
Jak uzasadnia organizacja, informacja o zawieszeniu nie została podana publicznie, ponieważ zawodniczka złożyła odwołanie w regulaminuowym terminie 10 dni od otrzymania informacji o zawieszeniu. Utrzymywanie informacji w tajemnicy działało w obie strony: ani ITIA nie informowała o sytuacji, ani Polka nie miała prawa nikomu spoza objętego dochodzeniem grona o tym powiedzieć, nawet chcąc ostrzec koleżanki przed zażywaniem leków ze skażonej partii.
"Po tym nastąpiły wywiady z zawodniczką i jej otoczeniem, dochodzenie oraz badania w dwóch akredytowanych przy WADA laboratoriach" – relacjonuje ITIA. Potwierdzono skażenie leku przyjmowanego legalnie i zgodnie z zaleceniami, przez co organizacja uznała, że "poziom winy zawodniczki został wskazany jako najniższy na skali, tj. «brak znaczącej winy czy zaniedbania»".
Brak znaczącej winy nie oznacza niewinności, Polka zgodziła się z karą zawieszenia na miesiąc. Na poczet kary zaliczono jej przebieg automatycznego zawieszenia z września i początku października, co oznacza, że Świątek czeka jeszcze tydzień orzeczonego zawieszenia, który upłynie już po sezonie, 4 grudnia.
To nie koniec, jest też kara finansowa: Świątek zwróciła sumę zarobioną podczas turnieju w Cincinnati, gdzie doszła do półfinału. Oczywiście, tenisistce przepadły także występy w trzech objętych zawieszeniem turniejach, tj. Seulu, Pekinie i Wuhan.
WADA nie wyklucza apelacji
Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) również odniosła się do doniesień w sprawie polskiej tenisistki. "WADA dokładnie przeanalizuje tę decyzję i zastrzega sobie prawo do odwołania do Sportowego Sądu Arbitrażowego, jeśli zajdzie konieczność" – czytamy w komentarzu.
Czy to oznacza dodatkowe kłopoty Igi Świątek? Jak pokazała sprawa Jannika Sinnera, nie można bagatelizować takiego stanowiska, ale to standardowa odpowiedź WADA. Zakładając prawidłowość przeprowadzonego przez ITIA dochodzenia i akceptację wyników z akredytowanych przy WADA laboratoriach, odwołanie nie musi Polce grozić.
"WTA w pełni wspiera Igę"
W reakcji na doniesienia również federacja WTA poinformowała, że akceptuje przebieg dochodzenia i z wielką satysfakcją informuje o pozytywnym rozstrzygnięciu.
"WTA w pełni wspiera Igę w tym trudnym momencie. Iga zawsze demonstrowała poświęcenie na rzecz fair play i zasady czystego sportu, a ten niefortunny incydent podkreśla wyzwania, przed jakimi stają sportowcy przy korzystaniu z lekarstw i suplementów" - czytamy w oświadczeniu.