Zgodnie z czwartkowym orzeczeniem sądu, Rodrigues wzmocnił swoje uprawnienia w federacji dopuszczając się domniemanego fałszerstwa dokumentu w 2018 r.
Prowadzący sprawę sędzia wyjaśnił, że na dokumencie tym znalazł się podpis zastępcy Rodriguesa, wiceprezesa CBF Antonia Nunesa de Limy, poważnie wówczas chorego, co zdaniem prowadzącego sprawę, miałoby sugerować sfałszowanie dokumentu.
"Nunes de Lima nie mógł podpisać tego dokumentu, gdyż nie był wówczas w pełni sił psychicznych" - stwierdził w orzeczeniu sąd z Rio de Janeiro.
W następstwie werdyktu władze 19 spośród 27 regionalnych związków CBF wydały wspólne oświadczenie domagając się przeprowadzenia jak najszybciej wyborów na stanowisko szefa tej organizacji.
"Brazylijski futbol znalazł się w decydującym momencie. Musimy pilnie stawić czoła strukturalnym wyzwaniom, które ograniczają potencjał naszej piłki nożnej" - napisano w oświadczeniu.
Jedną z ostatnich decyzji Rodriguesa było zawarcie umowy z nowym selekcjonerem reprezentacji Brazylii Carlo Ancelottim. Włoch, ogłoszony w poniedziałek nowym szkoleniowcem "Canarinhos", dotychczas trenował Real Madryt.
Komentatorzy przypominają, że Ednaldo Rodrigues od kilku lat zabiegał o przekazanie steru "Canarinhos" Ancelottiemu, a teraz zapewnił 65-letniemu Włochowi w Brazylii niezwykle korzystne warunki finansowe.
Jak twierdzi dziennik "Folha de S. Paulo", kierowana przez Rodriguesa CFB miała zaproponować Ancelottiemu, aby do czasu zakończenia umowy w 2026 r., pobierał co miesiąc równowartość 700 tys. euro, czyli pensję porównywalną z zarobkami prezesa brazylijskiego banku Itau.