Po dwóch nieudanych testach antydopingowych w marcu, które wykryły ślady sterydu anaboliczno-androgennego clostebolu, Jannik Sinner spędził bezsenne noce obawiając się, że zawieszenie może cofnąć jego karierę, zanim został oczyszczony z zarzutów przez niezależny trybunał, który zaakceptował jego oświadczenie o nieumyślnym zanieczyszczeniu.
Jednak numer jeden na świecie mężczyzn wkracza w sezon 2025 z wiszącym wciąż nad głową zakazem do dwóch lat, po tym jak Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) odwołała się do najwyższego sądu sportowego. "To trochę miesza między uszami" - przyznał Sinner.
"Najważniejsze jest to, że ludzie wokół mnie, którzy znają mnie jako osobę, ufają mi. Dlatego też grałem na takim poziomie, na jakim grałem. Byłem trochę zdołowany emocjonalnie, trochę załamany. Czasami życie daje ci ciężkie chwile i musisz sobie z tym poradzić" - dodał.
Jannik Sinner zdobył swoje dwa pierwsze tytuły Wielkiego Szlema w Australian Open i US Open. Wygrał również ATP Finals, a następnie zarządzał udaną obroną Pucharu Davisa przez Włochy kosztem Holandii w finale. Triumfy w Rotterdamie, Miami, Halle, Cincinnati i Szanghaju oznaczały, że Sinner skończył z większą liczbą tytułów niż przegranych finałów.
Niemniej, skandal dopingowy wisi jak ciemna chmura nad imponującym sezonem, w którym zapoczątkował poważną zmianę w męskiej grze, zastępując Novaka Djokovicia na pozycji najlepszego tenisisty na świecie.

Stres i niepokój
W kobiecym tenisie Iga Świątek zabłysnęła pięcioma tytułami, w tym czwartym trofeum Rolanda Garrosa, ale została zdetronizowana przez zwyciężczynię Australian Open i US Open Arynę Sabalenkę i zakończyła sezon z miesięcznym zawieszeniem. Polka uzyskała pozytywny wynik testu na obecność trimetazydyny, ale władze zgodziły się, że było to spowodowane zanieczyszczeniem jej leku nasennego, melatoniny, i sprawę wyjaśniono w kilka tygodni.
To skłoniło mistrzynię Wimbledonu 2019 Simonę Halep do skrytykowania władz dopingowych po tym, jak musiała walczyć o skrócenie własnego zawieszenia z czterech lat do dziewięciu miesięcy. Ataki ze strony zawodniczek, które miały znacznie dłuższe przeprawy z testami natydopingowymi można zrozumieć, ale jednocześnie to starania Świątek i jej teamu sprawiły, że szybko udało się ustalić źródło skażenia, podobnie jak ustalić, że do skażenia doszło przy produkcji leku, a nie po stronie zawodniczki.
Listopadowe publikacje wyjaśniające okoliczności dochodzenia nie wszystkich przekonują, ale obrazują, jak najlepsza polska tenisistka musiała mierzyć się z problemem wymuszającym wycofanie się z zawodów. "Zarówno ja, jak i mój zespół mieliśmy do czynienia z ogromnym stresem i niepokojem. Teraz wszystko zostało dokładnie wyjaśnione i z czystą kartą mogę wrócić do robienia tego, co kocham najbardziej" - powiedziała Swiatek.
